Bogumiła Wander, ikona polskiej telewizji, która przyciągała przed ekrany miliony widzów, zmarła 30 lipca 2024 roku. Choć ostatnie lata spędziła w domu opieki w Pruszkowie, jej życie wciąż otaczała aura tajemnicy i miłości. Okazało się, że jej mąż, słynny żeglarz Krzysztof Baranowski, przez długi czas celowo wprowadzał media w błąd, ukrywając rzeczywiste miejsce pobytu żony. Tę decyzję podjął z troski o jej prywatność i godność.


Bogumiła Wander, znana z elegancji i profesjonalizmu, zakończyła swoją wieloletnią karierę w TVP w 2003 roku, by na krótko wrócić na ekrany w 2012 roku. Jednak w 2020 roku zaczęły się pojawiać niepokojące wieści o jej zdrowiu. Zdiagnozowana z chorobą Alzheimera, coraz bardziej traciła kontakt z otoczeniem. W związku z pogarszającym się stanem zdrowia, Krzysztof Baranowski zdecydował się przenieść ją z ośrodka w Konstancinie, gdzie nie był zadowolony z warunków, do placówki w Pruszkowie. Tam, jak podkreślał, miała zapewnioną najlepszą opiekę, a on sam nawiązał bliskie relacje z personelem, który troszczył się o jego ukochaną, informuje Goniec.


Media często spekulowały na temat miejsca pobytu Wander, a Baranowski celowo nie prostował błędnych informacji. Bał się, że prawda o miejscu jej pobytu przyciągnie paparazzi, którzy naruszyliby prywatność jego żony. „Bardzo się bałem, że zjawią się paparazzi i zrobią zdjęcia. Nic nie robiłem. Ale prawda była taka, że żona przebywała w Pruszkowie i to był wspaniały ośrodek” – wyznał Baranowski po śmierci żony.


Życie Wander i Baranowskiego to historia wielkiej miłości i wsparcia w trudnych chwilach. Pomimo emocjonalnej rozłąki spowodowanej chorobą, Baranowski wierzy, że żona była świadoma jego obecności, nawet jeśli nie zawsze mogła go rozpoznać. Każda wizyta była dla niego małym pożegnaniem – symbolicznym momentem bliskości, która traciła wyrazistość, ale nigdy nie gasła.


Pogrzeb Bogumiły Wander odbył się w wąskim gronie rodziny i przyjaciół. Jej syn Marek, z którym nie miała wcześniej bliskiego kontaktu, przejął organizację ceremonii, co było dla Baranowskiego gestem pełnym wzruszenia i zrozumienia. Wander spoczęła w rodzinnym grobowcu na cmentarzu służewieckim, a ceremonia była dyskretna, zgodna z potrzebą intymności i poszanowania pamięci zmarłej.


Krzysztof Baranowski, choć przyznaje, że strata żony była dla niego bolesna, patrzy teraz w przyszłość z nadzieją i wdzięcznością za wspólne chwile. „Ona też mnie zapraszała do tego grobowca. Na razie droga daleka” – powiedział, wyrażając nadzieję, że będzie miał jeszcze czas, by pielęgnować pamięć o niej.