Kobieta, która przez blisko 30 lat była więziona przez własnych rodziców, znów znalazła się w mieszkaniu, w którym spędziła większość życia. Po miesiącach leczenia i nadziei na nowy początek, 42-latka wróciła tam, skąd została zabrana przez policję. Dla wielu to niezrozumiały i dramatyczny zwrot w sprawie, która wciąż budzi przerażenie.
30 lat za ścianą. Prawda wyszła na jaw przez przypadek
Mirella zniknęła w 1997 roku. Miała wtedy zaledwie 15 lat. Rodzice tłumaczyli wszystkim, że wyjechała i nie chce utrzymywać kontaktu. Sąsiedzi wierzyli w tę wersję — przez lata nikt nie dopytywał.
Dopiero w lipcu 2025 roku mieszkańcy jednego z bloków w Świętochłowicach zadzwonili na policję po tym, jak usłyszeli dziwne dźwięki dobiegające z mieszkania. To, co odkryli funkcjonariusze, przeszło wszelkie wyobrażenia.
W środku znajdowała się skrajnie wychudzona kobieta z ranami na nogach, wystraszona i zagubiona. Nie miała dokumentów, nie znała swojego wieku, nie potrafiła mówić o świecie zewnętrznym. Po chwili okazało się, że to zaginiona przed laty Mirella.
– Wyglądała jak cień człowieka. Pamiętam ją z dzieciństwa, była wesoła i uśmiechnięta. To, co zrobili jej rodzice, jest nie do pojęcia – mówi pani Luiza, sąsiadka kobiety.
Miała zacząć od nowa. Dziś znów jest w tym samym miejscu
Po ujawnieniu sprawy Mirella trafiła do szpitala. Lekarze i psycholodzy walczyli o jej życie i równowagę psychiczną. Kobieta powoli dochodziła do siebie, a wiele osób z regionu Śląska zaoferowało jej pomoc.
Trzy mieszkanki regionu – Aleksandra Salbert, Laura Duras i Luiza Krusz – zorganizowały zbiórkę i chciały pomóc jej rozpocząć nowe życie.
Po dwóch miesiącach leczenia wydawało się, że Mirella odzyska wolność i spokój. Jednak po wypisie ze szpitala wróciła do mieszkania rodziców – tego samego, w którym spędziła niemal trzy dekady.
– Chciałyśmy ją zabrać na spacer. Marzyła, żeby zjeść lody i zobaczyć, jak zmieniło się miasto. Ale matka powiedziała, że Mirella zostaje w domu. Nigdzie nie pójdzie, bo jest zmęczona – opowiada Laura Duras.
Sąsiedzi ponownie zauważyli, że w oknach mieszkania pojawiły się zasłony i ciemne folie. Kobiety, które próbowały skontaktować się z Mirellą, usłyszały, że „nie ma takiej potrzeby, by się widzieć”.
Prokuratura nie odpuszcza. Śledczy badają każdy wątek
Sprawą zajmuje się Prokuratura Rejonowa w Chorzowie. Jak potwierdziła prokurator Sabina Kuśmierska, śledztwo toczy się w kierunku znęcania się psychicznego i fizycznego nad osobą zależną.
Na razie rodzice kobiety nie zostali przesłuchani, ale gromadzone są dowody i zeznania świadków. Śledczy analizują, dlaczego przez tyle lat nikt nie zauważył, że w jednym z mieszkań w centrum miasta ktoś był więziony.
– To niepojęte, że przez 30 lat nikt nie zareagował. Wszyscy wierzyli w wersję rodziców, że dziewczyna zniknęła. Tymczasem ona cały czas była tu, wśród nas – mówi jedna z mieszkanek Świętochłowic.
Tajemnica rodziny sprzed lat
Rodzice Mirelli w latach 90. byli postrzegani jako zwykła, spokojna para. Pracowali zawodowo, nie wzbudzali podejrzeń. Z zewnątrz wyglądali jak typowa rodzina.
Dziś śledczy zastanawiają się, co sprawiło, że zamknęli własne dziecko i przez lata utrzymywali, że zaginęło.
Niektórzy podejrzewają chorobę psychiczną, inni mówią o patologicznej kontroli i izolacji. Na te pytania odpowiedzieć ma dopiero zakończone śledztwo.
Mirella zatrzymała się w czasie
42-letnia dziś kobieta dopiero uczy się rozmawiać z ludźmi i rozumieć świat, którego nie widziała od trzech dekad. Nie zna nowych technologii, nie używa telefonu, nie rozumie współczesnych realiów.
– Dla niej świat zatrzymał się w latach 90. To tak, jakby czas stanął w miejscu. Ona dopiero zaczyna poznawać wszystko od nowa – mówi jedna z kobiet, które próbują jej pomóc.
Polska domaga się odpowiedzi
Sprawa Mirelli stała się symbolem bezradności systemu i obojętności społeczeństwa. Jak to możliwe, że przez 30 lat nikt nie zauważył jej dramatu? Dlaczego po wypisie ze szpitala wróciła do miejsca, które powinno być jej największym koszmarem?
Na te pytania wciąż nie ma odpowiedzi.
Jedno jest pewne — los Mirelli pokazuje, że można zniknąć z oczu całego świata, nawet mieszkając za ścianą sąsiadów.