Dziś jest Wszystkich Świętych. Dzień, który zawsze był dla mnie wyjątkowy, pełen wspomnień, zadumy i nostalgii. Całe życie pielęgnowałam tradycję odwiedzania grobów naszych bliskich, opowiadając dzieciom o ich przodkach, o wartościach, które tak cenili. Dzień, który kiedyś był dla nas momentem połączenia pokoleń, stał się dla mnie samotnym rytuałem.
Wstałam wcześnie rano, by przygotować się na tę wizytę. Spakowałam znicze, wiązanki kwiatów i ubrałam się ciepło – z myślą o długim spacerze między grobami. Czekałam, że może ktoś zadzwoni, zapyta, czy jedziemy razem. Jednak telefon milczał.
Gdy nadszedł czas wyjazdu, czułam narastający smutek, a może i trochę złości. Czyżby nie pamiętali, jak ważny jest ten dzień? W końcu wyszłam sama. Droga na cmentarz była dłuższa niż zwykle, a każdy krok wydawał się cięższy. Wspominałam, jak kiedyś chodziliśmy tu wszyscy razem, wspólnie dbając o pamięć o tych, którzy odeszli. Teraz szłam sama, czując, że coś ważnego w naszym życiu bezpowrotnie się zmieniło.
Na cmentarzu, przy grobach moich rodziców i dziadków, czułam się opuszczona. Wspomnienia uderzyły we mnie z taką siłą, że nie mogłam powstrzymać łez. Próbowałam zrozumieć, co się stało, co poszło nie tak. Dlaczego moje dzieci, którym starałam się przekazać te wartości, nagle wydają się tak obojętne?
Po powrocie do domu próbowałam się uspokoić, znaleźć jakieś wytłumaczenie. Zadzwoniłam do każdego z nich, mając nadzieję, że usłyszę chociażby wyjaśnienie, może zapowiedź, że przyjdą później. Ale za każdym razem słyszałam tylko wymówki – pracę, spotkania, zajętość.
– Mamo, cmentarz to tylko miejsce – powiedziało jedno z moich dzieci. – Ważne, że pamiętamy o dziadkach w sercu.
Te słowa przebiły mnie jak sztylet. Czy to ja zawiodłam, czy może czasy się zmieniły, a tradycje, które kiedyś były tak ważne, dziś znaczą coraz mniej? Nie wiem, czy kiedykolwiek zrozumiem, ale tego dnia poczułam się bardziej samotna niż kiedykolwiek wcześniej.