Z jakiegoś powodu nikt nie dał mi mieszkania w prezencie — razem z mężem sami na nie zapracowaliśmy. Poza tym mam trójkę dzieci, jak mam rozwiązać kwestię mieszkania dla nich wszystkich?

Mimo to Krysia nalega, żebym wzięła na siebie kredyt hipoteczny, ale jestem przeciwna i nie zgadzam się. Faktem jest, że wychowywałam dzieci sama.

Mój mąż odszedł po narodzinach najmłodszego dziecka. Moja matka i teściowa oczywiście pomagały, ale głównie walczyłam sama i jakoś wiązałam koniec z końcem.

Krystyna jest najstarszą córką. Ma 28 lat. Moi dwaj młodsi synowie nadal studiują, ale nie proszą mnie o pieniądze. Od dawna są na własnym chlebie, w przeciwieństwie do swojej siostry.

Moja córka zawsze siedziała mi na karku i nadal to robi. Wyszła za mąż pięć lat temu. Od razu dałam jej do zrozumienia, że nie ma co na mnie liczyć — mam synów do nauczenia.

Udała, że wszystko rozumie i nie obraziła się. Jednak moi chłopcy dostali stypendia, więc mogłam przez chwilę odetchnąć i żyć dla siebie.

Teraz kiedy moje dzieci są już dorosłe, czas zadbać o siebie, bo przez te wszystkie lata bałam się nawet kupić sobie dodatkowe skarpetki — tylko po to, żeby oni mieli wszystko. Jeśli synowie wyrośli jako niezależni i samodzielni ludzie, Krysia też powinna, bo miała równe szanse.

Gdy tylko jej bracia się wyprowadzili zamieszkała ze mną. Powiedziała, że wynajmowanie mieszkania jest dla nich drogie, ale przynajmniej będą mogli zaoszczędzić na kredyt hipoteczny, jeśli wyrażę zgodę na wspólne mieszkanie.

Zgodziłam się. Mam trzypokojowe mieszkanie — wystarczy miejsca dla wszystkich. Miałam nadzieję, że dzieci będą zachowywać się cicho, ale one zaczęły przyprowadzać znajomych, hałasowały i nie brały mnie pod uwagę.

Oczywiście mnie to irytowało, bo w końcu jestem starszą osobą. W końcu pokłóciliśmy się, gdy mój zięć świętował swój awans.

Bolała mnie głowa i żadne tabletki nie pomagały. Słuchali głośnej muzyki, śpiewali i tańczyli. Nikt nie zwracał uwagi na moje prośby o ciszę. Wpadłam w szał i sama wysłałam ich znajomych na zewnątrz.

Moja córka i zięć obrazili się na mnie i nie odzywali się do mnie przez kilka dni, ale kilka dni później Krystyna przyszła do mnie, żeby ze mną porozmawiać:

- Czas się rozstać. Planujemy dziecko, a wspólne życie to zdecydowanie nie jest rozwiązanie... Hipoteki nie załatwimy, bo mój mąż ma niewielką pensję. Czy możesz się tym zająć?

- Jaki kredyt hipoteczny? Czy masz pieniądze na zaliczkę?

- Rodzice Daniela dali nam pieniądze. Myślą o naszej przyszłości, w przeciwieństwie do niektórych ludzi — powiedziała.

Okazało się, że pieniądze mieli już od dawna. Planowali oszczędzać, aby od razu kupić dwupokojowe mieszkanie.

W rzeczywistości okazało się, że nie mogli tego zrobić, bo wszystkie pieniądze wydawali na rozrywkę. Mieszkali u mnie, za nic nie płacili, ale nie zaoszczędzili ani grosza.

Przemyślałam to i postanowiłam odmówić. Nie chcę brać pożyczki na siebie! Oni naprawdę nie są w stanie nic zapłacić, więc po co mam zadawać sobie tyle trudu?

Nie chcę zrujnować swojej historii kredytowej i popaść w długi z powodu mojej pozbawionej skrupułów córki.

- Normalni rodzice kupują mieszkania swoim dzieciom, ale nie ty...! Nie możesz nawet wziąć na siebie kredytu hipotecznego! Pomóż chociaż groszem! - Krystyna była oburzona.

- Swaci mają jednego syna, a ja trójkę dzieci. Dwoje jeszcze studiuje, na wypadek gdybyś zapomniała! - Odpowiedziałam.

- Nie powinnaś rodzić dzieci, jeśli nie jesteś w stanie ich utrzymać!

Tego samego wieczoru dzieci wyprowadziły się. Nie utrzymuję kontaktu z córką. To był jej wybór, a ja się nie wtrącałam. Nie wiem, jak rozwiązali kwestię mieszkania.