Nie zasugerowaliśmy, jak reszta rodziny, aby babcia przeniosła się do domu opieki, ani nie nalegaliśmy, aby dała nam akt darowizny na swój dom. W wieku siedemdziesięciu trzech lat babcia wyglądała na najwyżej sześćdziesiąt.
Też chciałabym wyglądać jak babcia mojego małżonka w tym wieku. Ta pani miała smartfona, a także tętniące życiem życie osobiste, z łatwością zawracając w głowie nawet sześćdziesięcioletnim dziadkom.
Była w pełni sprawna i nie miała poważnych problemów zdrowotnych. Szwagier mojego męża, Irek, który mieszkał ze swoją matką i trzema synami w domu mojej teściowej, postanowił eksmitować ją z jej domu.
Krewni zdecydowali, że nie wezmą kredytu hipotecznego, ponieważ zawsze czekali, aż babcia pewnego dnia umrze, a oni wprowadzą się do jej mieszkania.
Babcia jednak nie spieszyła się z odejściem do innego świata. Była pełna sił i energii, oszczędzała nawet na podróż do Chin.
Od kilku lat marzyła, że nadejdzie czas, kiedy będzie mogła spacerować nocą po Pekinie. Po tym, jak babcia wprowadziła się do nas, mój mąż otrzymał telefon od swojej matki.
Jak się okazało, kiedy Irek wraz z żoną i spadkobiercami przyjechali wprowadzić się do mieszkania babci, lokal był już zajęty przez lokatorów.
- Co to ma wspólnego ze mną? Zadzwoń do babci i się z nią dogadaj. To jej prywatna sprawa, bo to jej mieszkanie. - powiedział rodzicom mój mąż.
Mama natychmiast pouczyła męża, żeby nie odgrywał adwokata babci, bo to mieszkanie powinno być Irka. Następnie mama zażądała, aby babcia oddała Irkowi pieniądze, które otrzymała za wynajem mieszkania.
Potem żona Irka zaczęła zbyt często chodzić koło naszego domu. Zaczęła nas odwiedzać pod różnymi pretekstami. Nie mogliśmy zrozumieć, dlaczego chce to robić.
Kiedy przychodziła do nas, zaczynała narzekać babci na swoje życie i na to, jak ciężko jest jej mieszkać z teściową.
Ciągle wzdychała i zachęcała swoich synów, aby poprosili babcię o mieszkanie. Jednak nasza babcia tylko się z niej śmiała. Pewnego dnia żona mojego brata przybiegła, krzycząc:
"Twoja babcia nie żyje, musisz ją pochować!".
W tym samym momencie moja babcia wyszła z pokoju żywa i całkowicie zdrowa. Kiedy ta ją zobaczyła, natychmiast uciekła. Postanowiliśmy, że trzeba coś zrobić z takimi wizytami, bo już przestały być zabawne.
Zaproponowaliśmy starszej pani, żeby sprzedała swoje mieszkanie, kupiła malutką kawalerkę, a resztę pieniędzy przeznaczyła na podróżowanie po świecie.
Oczywiste jest, że najpierw powinniśmy odwiedzić Chiny. Od razu ostrzegliśmy krewną, że zawsze chętnie widzimy ją w naszym domu i że nie potrzebujemy od niej żadnych pieniędzy.
Babcia zastanowiła się przez chwilę, a następnie zgodziła się, ponieważ również miała dość swojego wnuka i jego żony.
Nie było jasne, dlaczego krewni nie odważyli się porozmawiać z babcią i poprosić ją o pomoc. Razem byli jak szakale czekające na to, co nieodwracalne...
Babcia była wniebowzięta. W ciągu roku objechała całą Europę. Czekaliśmy, aż wróci do domu odmłodzona, zostanie na jakiś czas i znów wyruszy w podróż dookoła świata.
Ale babcia nie wróciła do domu, zadzwoniła i powiedziała nam, że wychodzi za Włocha. Mój mąż i ja zostaliśmy zaproszeni na ich ślub. Nawet życzliwie jej zazdrościliśmy, bo takie intensywne życie to marzenie każdego emeryta.
Babcia zawsze żyła dla kogoś: pracowała do sześćdziesiątego piątego roku życia, aby pomóc synowi, a potem wspierać wnuka. Szczególnie pomagała Irkowi, bo synowa na to nalegała.
To babcia posłała go na studia i to jemu, jak uważała moja teściowa, powinna była zostawić swój dom. Rodzice mojego męża tylko pluli jadem, bo to my byliśmy winni temu, że babcia nie poszła na tamten świat, kiedy teściowa to zaplanowała.
Postanowiliśmy z mężem, że jeśli dożyjemy starości, to też wybierzemy się w podróż dookoła świata.