Mój mąż i ja osiągnęliśmy wszystko sami, więc niech mój syn się tego nauczy. Nie nauczy się doceniać, jeśli nie będzie znał ceny wszystkiego"- mówi Anna.

Kobieta mieszka w centrum stolicy w luksusowym trzypokojowym mieszkaniu. Ma dobrą emeryturę i trochę oszczędności po stracie męża pięć lat temu, ale zawsze oszczędzał pieniądze "na czarną godzinę".

Teraz jego żona dobrze wykorzystała te oszczędności. Nie, nie jest rozrzutna, po prostu ma pewność, że jutro nie zostanie bez chleba.

Anna żyje skromnie i stara się odłożyć coś z każdej emerytury. Ona i jej mąż zaczynali od zera, więc wie, jak oszczędzać pieniądze.

Pobrali się jako studenci. Mieszkali w akademiku, spali na łóżku i przykrywali się futrem. Na wykłady chodzili pieszo, żeby nie płacić za tramwaj.

A potem wydostali się z dna bez koneksji i pomocy rodziców. Każdy napotyka trudności — one hartują. Ale oni znali cenę rzeczy i pracowali na szczęśliwą przyszłość.

Dzisiejsze dzieci chcą, by rodzice podawali im wszystko na srebrnej tacy. Syn Adam po ukończeniu studiów znalazł pracę i wynajął pokój.

Wkrótce ożenił się i przeprowadził do wynajętego mieszkania. Nowożeńcy błąkali się po wynajętych lokalach przez kilka lat, ponieważ synowa również nie miała własnego kąta.

Młoda rodzina ciężko pracowała i po roku czy dwóch udało im się zaciągnąć kredyt hipoteczny. Owszem, z odsetkami, ale co zrobić?

Lepiej zainwestować we własne mieszkanie niż wkładać pieniądze do kieszeni obcych. Na początku wszystko szło dobrze, ale potem dopadł ich kryzys.

Adam został pozbawiony premii, a jego żona zaczęła mieć problemy z pensją. W dodatku ceny poszły mocno w górę, a oni musieli siedzieć na "wodzie i chlebie".

Ostatnio żyją gorzej niż Anna w młodości: chodzą pieszo, nic nie kupują, wszystko inwestują w mieszkanie. A pieniędzy wciąż brakuje.

Synowa chętnie pomyślałaby o macierzyństwie, ale zdaje sobie sprawę, że na urlopie macierzyńskim będzie im jeszcze trudniej. Adam błaga ją, aby poczekała rok lub dwa, mając nadzieję, że wszystko poprawi się w pracy, ale wiek naciska.

Doszło do tego, że małżonkowie zasugerowali rozwód. Kłócą się każdego dnia z powodu całkowitego braku finansów.

Adam myśli o sprzedaży mieszkania, podzieleniu się pieniędzmi i ucieczce. Ma tak dość tych kłótni, że nie chce wracać do domu.

Anna nawet nie myśli o pomocy synowi. Żyje wygodnie w swoim trzypokojowym mieszkaniu i cieszy się życiem.

Oczywiście czasami do jej głowy wkrada się myśl o pomocy synowi, ale szybko ją porzuca.

- Dlaczego ja, emerytka, mam utrzymywać zdrowego mężczyznę? Wychowałam go, zapłaciłam za jego edukację, co jeszcze? Nikt nam nie pomagał, gdy byliśmy młodzi — radziliśmy sobie sami. On jest mężczyzną, niech szuka wyjścia z biedy - wzdycha kobieta.