Bycie babcią zawsze było moim największym marzeniem. Kiedy moja córka, Kasia, urodziła swoje pierwsze dziecko, poczułam się, jakbym dostała drugą szansę na przeżywanie macierzyństwa – tym razem bez presji, z większą radością i spokojem. Wnuczka, Ania, była moim oczkiem w głowie. Spędzałyśmy razem każdą możliwą chwilę – piekłyśmy ciasteczka, czytałyśmy książki i bawiłyśmy się w ogrodzie. Te chwile były dla mnie wszystkim.


Ale z czasem zauważyłam, że coś się zmienia. Kasia zaczęła wprowadzać zasady, które wydawały mi się zbyt surowe, a czasem wręcz dziwne. Nie pozwalała Ani jeść słodyczy, bawić się z innymi dziećmi bez nadzoru, a nawet oglądać bajek, które uznawałam za zupełnie nieszkodliwe. Starałam się dostosować, ale czasem po prostu czułam, że to wszystko jest przesadą.


Pewnego dnia, gdy Ania poprosiła mnie o czekoladkę, nie zastanawiałam się długo. Podałam jej kostkę, a ona zjadła ją z uśmiechem, który stopił moje serce. Nie sądziłam, że to stanie się problemem. Jednak, kiedy Kasia odebrała ją tego dnia, zauważyła kawałek papierka po czekoladzie na stole.

– „Mamo, mówiłam ci, że Ania nie może jeść słodyczy!” powiedziała ostro, patrząc na mnie z wyrzutem.


– „Kasiu, to tylko jedna kostka. Nic jej nie będzie,” odpowiedziałam spokojnie, choć czułam, jak coś we mnie pęka.


– „Nie chodzi o to, czy coś jej będzie, czy nie. Chodzi o zasady, które ustaliliśmy z mężem. Jeśli ich nie przestrzegasz, podważasz mój autorytet.”


Rozmowa zakończyła się napięciem, ale myślałam, że to tylko chwilowe. Niestety, w kolejnych tygodniach Kasia zaczęła ograniczać moje kontakty z Anią. Wymówki były różne – „Jest chora”, „Ma dodatkowe zajęcia”, „Nie mamy czasu”. Czułam, że coś jest nie tak, ale nie chciałam naciskać.


Kulminacja nastąpiła, gdy podczas jednej z rzadkich wizyt zasugerowałam, że Ania mogłaby spędzić więcej czasu z innymi dziećmi, bo potrzebuje socjalizacji.


– „Mamo, naprawdę nie rozumiem, dlaczego nie możesz po prostu zaakceptować naszych zasad,” powiedziała Kasia z chłodem w głosie. „Jeśli nie potrafisz tego uszanować, to może powinnaś przemyśleć, czy chcesz być częścią życia Ani.”


Te słowa były jak nóż wbity w serce. Czy naprawdę moja troska i doświadczenie jako matki były teraz problemem? Czy moja miłość do wnuczki była niewystarczająca, bo nie zgadzałam się z każdym pomysłem Kasi?


Od tamtej pory kontakty stały się jeszcze rzadsze. Kasia przestała odbierać moje telefony, a gdy pytałam o możliwość spotkania z Anią, zawsze znajdowała wymówki. Czułam, jakby moje życie traciło sens. Wnuczka, która była moim największym skarbem, została mi odebrana.
Pewnego dnia, zdesperowana, napisałam do Kasi list. Opisałam w nim wszystko, co czuję – moją miłość do Ani, moje próby dostosowania się, ale też ból, który odczuwam, gdy jestem odsuwana od jej życia.


Nie wiem, czy ten list coś zmieni. Może nigdy go nie przeczyta, a może wyrzuci, zanim skończy czytać pierwsze zdanie. Ale wiem jedno – zrobiłam wszystko, co mogłam, by pokazać jej, że mi zależy.


Dziś siedzę w pustym domu i zastanawiam się, czy rzeczywiście zrobiłam coś złego. Czy naprawdę moja miłość była niewystarczająca? Czy mogłam zrobić coś inaczej? Nie znam odpowiedzi. Ale wiem, że jako babcia chciałam tylko jednego – być częścią życia mojej wnuczki i dawać jej to, co najlepsze.