Starała się robić odważną minę i ogólnie przedstawiać wszystko w lepszym świetle, ale robiła to raczej kiepsko.

Ze sposobu, w jaki starała się "zachować twarz", mogliśmy się domyślić, że wszystko było bardzo źle.

- Jak to jest, Elu, wszyscy myśleliśmy, że masz idealną rodzinę, co się stało? - zapytał w końcu jeden z pracowników. I wtedy Ela, która zawsze była zdania, że lepiej nie robić bałaganu, postanowiła szczerze opowiedzieć o swoich nieprzyjemnościach.

- Dziewczyny. Nasze życie rodzinne było podzielone na trzy etapy — zaczęła swoją opowieść Ela. Kiedy Witek i ja pobraliśmy się, zarabialiśmy do wspólnego życia tyle samo.

Nie było między nami żadnych nieporozumień. Po prostu razem kupowaliśmy rzeczy i artykuły spożywcze. Potem wzięliśmy kredyt hipoteczny. Aby spłacić pierwszą ratę, sprzedaliśmy moje jednopokojowe mieszkanie, które zostawiła mi babcia.

Ale mnie to nie obchodziło. Kochałam Witka i myślałam, że tak powinno być, bo jesteśmy jedną rodziną, jak można rozważać, kto i ile dokłada do ogólnego budżetu. Bardzo się myliłam.

Potem zaszłam w ciążę. I to była planowana ciąża. Chcieliśmy mieć dziecko. Ale czułam się bardzo źle, często leżałam na zwolnieniu, oczywiście z tego powodu miałam mniej płatne zwolnienie lekarskie i straciłam pensję.

Ale mój mąż, wręcz przeciwnie, miał skok w górę po drabinie kariery, jego pensja została zwiększona. Ale jednocześnie nadal utrzymywaliśmy rodzinę w tym samym stopniu. On spłacał kredyt hipoteczny, a ja musiałam kupować jedzenie.

Do tego doszły wydatki na leki, na ubrania, bo w moim starym rozmiarze już się nie mieściłam. Mój brzuch urósł, a wraz z nim moja waga. Musiałam też kupić kilka rzeczy dla dziecka, co nie było tanie.

Ale najważniejsze było dla mnie urodzenie zdrowego dziecka, więc o budżecie rodzinnym myślałam w ostatniej kolejności.

Poza tym miałam nadzieję, że Witek zrewiduje sytuację i zrozumie, że rzeczy dla dziecka nie są moją zachcianką, ale kolejnym obowiązkowym wydatkiem.

Musiałam błagać o pieniądze na cokolwiek. A jeśli mój mąż nie uważał tego za konieczne, nie kupowaliśmy tego. Trudno mi było przystosować się do faktu, że byłam teraz ekonomicznie zależna od męża.

Potem urodził się syn. Wyglądał zupełnie jak jego ojciec. Witek chwalił się swoim synem i wszystkim pokazywał jego zdjęcia, ale z wielkim trudem uprosiłam go o pieniądze na wygodny wózek spacerowy.

Miałam nadzieję, że kiedy skończę urlop macierzyński, będzie mi łatwiej, bo będę dobrze zarabiać.

Ale moje zarobki trochę spadły, jak to często bywa w przypadku kobiet, które zaczynają pracę po urlopie macierzyńskim.

Wczoraj mąż zaprosił mnie na poważną rozmowę. Powiedział, że przez cały ten czas notował, co dla mnie kupił, a teraz muszę mu to zwrócić.

Milczałam, patrzyłam na Witka i nawet nie wiedziałam, co powiedzieć w takiej sytuacji.

- Kochanie, dałem ci czas na adaptację, wspierałem cię w okresie, kiedy miałaś małe dochody, teraz spójrz na wszystkie moje wydatki i powiedz mi, kiedy będziesz w stanie je spłacić.

Teraz pracujesz, dostajesz pensję, więc jesteśmy w takich samych warunkach i powinniśmy tak samo inwestować w rodzinę — powiedział mi mąż.

Patrzyłam na niego i nie mogłam uwierzyć, że w taki sposób rozmawia ze mną najbliższa mi osoba, ojciec mojego syna, głowa rodziny, na którą tak bardzo liczyłam, która miała być moją ochroną i wsparciem.

- Nie naciskam cię. Możesz płacić w ratach, jak uznasz za stosowne. Możesz spojrzeć na listę i jeśli z czymś się nie zgadzasz, przedyskutujemy to — zakończył swoją wypowiedź mój mąż.

Wzięłam listę do rąk i przejechałam po niej wzrokiem, i okazało się, że Witek wpisał na nią nawet rzeczy, które kupiliśmy dla naszego syna. To prawda, dzielił te wydatki na pół.

Wydawało mu się, że postępuje sprawiedliwie, a nawet honorowo. W końcu nie zmusił mnie do zapłacenia całej sumy od razu, ale nawet dał mi prawo wyboru i rat.

Myślałam o tym całą noc i zdecydowałam, że powinnam złożyć pozew o rozwód, po prostu nie widzę innego wyjścia. - zakończyła.

Wysłuchaliśmy naszej koleżanki i współczuliśmy jej. Jak można z góry wiedzieć, co siedzi w głowie danej osoby?

Mówią, że pieniądze nie są ważne w miłości, ale w życiu okazuje się, że są bardzo ważne. A mąż Eli okazał się przyjacielem jedynie w słoneczną pogodę.

Kiedy wszystko było w porządku, a ona mogła sama się utrzymać, nie miał nic przeciwko temu, ale kiedy nadszedł czas, aby wziąć na siebie odpowiedzialność, wtedy ujawniło się prawdziwe oblicze tego człowieka. Wychodzi więc na to, że powinni się rozstać.