Po prostu nie poznaję mojej córki Kariny. Ona i ja nigdy się nie kłóciłyśmy i doskonale się rozumiałyśmy. Ale wszystko zmieniło się po jej ślubie.

Mój mąż i ja mamy jedną córkę. Oczywiście bardzo ją kochamy. Zawsze rozpieszczaliśmy naszą córkę i spełnialiśmy wszystkie jej zachcianki.

Nasza córka bardzo dobrze się uczyła. Bardzo dobrze ukończyła studia, a my kupiliśmy jej w prezencie wycieczkę do Turcji, gdzie pojechała na wakacje ze swoją koleżanką.

To właśnie w Turcji, na wakacjach, Karina poznała faceta z okolic Warszawy. Nigdy nie lubiłam warszawiaków: są bardzo pewni siebie i aroganccy. Karina ma mieszkanie w naszym mieście, które mój mąż odziedziczył po swojej mamie.

Po ślubie Kariny i Andrzeja zaczęli mieszkać w tym mieszkaniu. Na początku nawet lubiliśmy Andrzeja. Otworzył sklep sportowy w naszym mieście.

Wydawał nam się poważnym młodym człowiekiem i mieliśmy nadzieję, że nasza córka będzie z nim szczęśliwa.

Zięć lubił sport i spędzał dużo czasu na siłowni. Ale wkrótce zdałam sobie sprawę, że dzieje się coś złego.

Z jakiegoś powodu moja córka poprosiła mnie, żebym nigdy nie dzwoniła do niej wieczorami.

- Widzisz, mamo, Andrzej i ja wracamy wieczorem z pracy i chcemy być sami, porozmawiać.

Zgodziłam się na to: w końcu myślałam, że tego właśnie chce moja córka. A potem dowiedziałam się, całkiem przypadkiem, że to jej mąż zażądał tego od mojej córki.

Nasza córka zaczęła przychodzić do nas tylko po południu i tylko sama: bo wieczór to czas dla jej męża. I wtedy zauważyłam, że moja córka zaczęła tracić na wadze.

- Karina, co się dzieje? Straciłaś tyle na wadze! I nie wyglądasz najlepiej!

- Tak, wiesz, Andrzej i ja jesteśmy na diecie. Każe mi jeść to, co on.

- Co ty wyprawiasz? Masz jeszcze dzieci do urodzenia! Niech twój mąż je, co chce! Ty musisz jeść prawidłowo!

Karina obraziła się na mnie za te słowa. Potem przyszła z opuchniętymi ustami i okropnie grubymi brwiami. Okazało się, że Andrzej to lubi. Poszła więc do kosmetyczki i wszystko sobie zrobiła.

Teraz Karina wygląda po prostu okropnie! Dałam mojej córce multicooker na urodziny, kiedy nas odwiedziła.

Poprosiła mnie, żebym na razie zatrzymała multicooker. Tydzień później odwiedziłam Karinę i przywiozłam prezent.

- Co za bzdury nam przyniosłaś? Chcesz, żeby twoja córka stała się leniwa? Nie potrzebujemy multicookera! - powiedział mój zięć.

- Mamo, proszę, zabierz to z powrotem. Albo będzie awantura! - błagała mnie córka.

Zabrałam multicooker i wyszłam z mieszkania. I wtedy usłyszałam, jak moja córka przeprasza swojego męża.

"Za co go przepraszasz?" - pomyślałam.

Ale na razie postanowiłem nie ingerować w prywatne życie mojej córki. Niedawno mój mąż miał urodziny.

Zarezerwowaliśmy domki na kempingu, zaprosiliśmy krewnych z innych miast. Oczywiście zaprosiliśmy też córkę i zięcia.

Na początku zgodzili się przyjechać. Ale trzy dni przed uroczystością córka zadzwoniła do mnie i powiedziała:

- Mamo, przepraszam, ale nie przyjdziemy!

- Dlaczego nie? Co się stało?

- Nic się nie stało, ale po prostu boimy się, że zjemy coś zakazanego.

- Cóż, przyjdź, chociaż na godzinę! Złożysz tatusiowi życzenia!

- Nie, nie przyjedziemy. Nie chcemy jechać 100 kilometrów tylko po to! Złożę tacie życzenia przez telefon, a później dam mu prezent!

- Nie możesz zostawić męża na jeden dzień? Przyjedź sama! Jesteś naszą jedyną córką! Tata będzie na ciebie czekał!

- Nie, nie mogę! Przepraszam!

Oczywiście bardzo się zdenerwowałam i pokłóciłem się o to z córką. Jak można być posłuszną mężowi we wszystkim: mieć te okropne usta i brwi, ryzykować zdrowiem i przechodzić na jakieś dziwne diety?! Fakt, że nasza córka nie przyszła na rocznicę ojca, jest prawdziwą zdradą.