Tak więc będzie mniej nieporozumień i konfliktów, wszyscy mamy różne charaktery, chociaż jesteśmy krewnymi, ale jesteśmy wychowani w duchu naszych czasów, a nasze dzieci i wnuki — zupełnie inaczej, w zależności od czasu, w którym żyją.
Sąsiadka moich rodziców, Antonina, uległa namowom swoich dzieci i sprzedała swój wiejski dom, a teraz mieszka kolejno z synami. Jej synowie są już żonaci i mieszkają w różnych miastach.
Kiedy sprzedała dom, moi rodzice powiedzieli jej:
"Antonina, na pewno pożałujesz swojej decyzji, nie będziesz mogła kupić innego domu, a twoi synowie nadal nie mają tego, co ty masz w domu.
Poza tym tylko jeden z twoich synów ma własny dom, a drugi mieszka w mieszkaniu, a ty nie lubisz mieszkań. A na starość będziesz musiała ciągle podróżować od jednego do drugiego. Już teraz jest ciężko, nie jesteś młodą dziewczyną".
Ale Antonina nie chciała nikogo słuchać, wszystko już sobie postanowiła, zwłaszcza że obaj synowie nalegali na taką decyzję.
Teraz ciągle podróżuje od jednego do drugiego, a jest już w ósmej dekadzie życia...
Niedawno odwiedziła mojego tatę i mamę i powiedziała im, że od dwóch miesięcy mieszka z najstarszym synem, Andrzejem, a teraz jedzie do młodszego, Aleksandra.
Młodszy syn ma własny dom, a ona ma tam osobny pokój, który jest mały, ale ma osobny telewizor i lodówkę.
Z Olkiem mieszkało jej się lepiej, przy domu mają ogródek warzywny, niedługo przyjdzie wiosna i będzie można obsadzić grządki i kwiaty. Antonina lubiła sadzić ogródek warzywny, ponieważ całe życie mieszkała w prywatnym domu.
Lubi swoją młodszą synową, która jest spokojna i uprzejma. Zawsze dogaduje się z wnukami. Stara się nie wychodzić niepotrzebnie z pokoju, aby jej nie przeszkadzać.
Wychodzi głównie do ogrodu, do pracy na roli i kiedy wszyscy są w pracy, a dzieci w szkole. Planuje spędzić całe lato u nich, a kiedy zrobi się chłodniej, przeniesie się do mieszkania Andrzeja w mieście. Ale nie jest tam zbyt przytulnie.
Jej starsza synowa, Weronika, prawie nie komunikuje się z Antoniną, a ona nie może znaleźć wspólnego języka z wnukiem.
W mieszkaniu ma swój kącik, w którym spędza cały czas. Ma małą sofę, telewizor na stoliku i małą lodówkę.
Prawie cały czas siedzi w swoim kącie i po cichu ogląda telewizję, aby nikomu nie przeszkadzać. Gotuje lub pierze, gdy wszyscy idą do pracy. Antonina jada osobno, ze swojej emerytury.
Wieczorami Antonina stara się nie chodzić do kuchni, bo Weronika zawsze gotuje tam kolację i nigdy z nią nie rozmawia, widać, że jej się to nie podoba. Antonina kładzie więc kolację na kaloryferze, żeby choć trochę się ogrzała.
Nie ma zbyt wielu rzeczy osobistych, tylko małą walizkę podróżną i torebkę. Mówi, że nie potrzebuje wielu rzeczy, cały czas się przeprowadza.
Moja mama zapytała ją:
"Co zrobisz, jeśli nagle zachorujesz? Kto się tobą zaopiekuje?".
A Antonina odpowiedziała:
"Ostatnio byłam chora. Byłam właśnie w mieszkaniu Andrzeja. Wezwali lekarza, który przepisał mi lekarstwa. Położyłam się, wyzdrowiałam i wróciłam do domu Olka.
Tata i mama powiedzieli do niej:
"Rozumiesz, że nie jesteśmy już młodzi i z każdym rokiem stajemy się coraz starsi, nasze zdrowie i siły są coraz mniejsze. Czy myślisz, że będziesz miała siłę, aby przez długi czas chodzić tam i z powrotem od jednego syna do drugiego?
W tym wieku musisz dbać o siebie i mieszkać w domu, a nie myśleć, że musisz przenieść się gdzie indziej i dostosować się do kogoś innego!"
Antonina westchnęła tylko gorzko:
"Gdybym wcześniej zdawała sobie sprawę, na co się skazuję, sprzedając dom, nigdy nie zrobiłabym takiej głupoty. Nie powinnam była słuchać moich dzieci.
Ciężko było mi mieszkać samej w prywatnym domu, ale to wciąż był mój dom i byłam jego właścicielką. Nie powinnam była go sprzedawać, teraz tego żałuję.
Ale wszystkiego nie da się cofnąć. A teraz nie mam pieniędzy na nowy dom. Moje dzieci też nie kupią mi nowego domu, mają już własne dzieci, pomagają im".
Oczywiście, kiedy Antonina sprzedawała swój dom, nie zdawała sobie sprawy, jak to wszystko się dla niej skończy i że wszędzie będzie się czuła zbędna.
Bardzo chciała pomóc swoim dzieciom, więc sprzedała dom i podzieliła pieniądze po równo między swoich synów.
Wcześniej, kiedy odwiedzali ją lub ona odwiedzała ich, wszystko było w porządku. Ale teraz, gdy muszą widywać się codziennie i mieszkać pod jednym dachem, ich relacje stały się napięte. Synowie nadal wydają się być w porządku, ale synowe nie są z tego powodu zbyt szczęśliwe.
Antonina powiedziała również, że często myśli o śmierci i podjęła taką decyzję:
"Umrę tam, gdzie będę musiała, i powiedziałam moim dzieciom, żeby umieściły mnie w domu opieki, tam będzie przynajmniej jakaś opieka nade mną. Moi synowie nie mają czasu się mną opiekować"
Tak żyje teraz babcia Tonya, każdego dnia budzi się i nie wie, co będzie dalej. Mieszkała tu i tam, "ani domu, ani podwórka", jak to mówią.
Myślę, że jej synowie nie powinni byli namawiać jej do sprzedaży domu, powinni byli powiedzieć:
"Mamo, musisz mieszkać we własnym domu i dopóki żyjesz, nie powinieneś się do nikogo dostosowywać. A jeśli chcesz z nami zostać, proszę, przyjedź w każdej chwili".