W spłacie pierwszej raty pomogli jej rodzice, ponieważ dla pracownika szpitala była to imponująca suma.
Jej ojciec obiecał przekazać pieniądze córce, a Olga żyła spokojnie. Jednak nagle pojawiły się osoby, które się na nią obraziły. I mieszkali tuż obok niej!
Ale wszystko zaczęło się całkiem niewinnie! Pewnego dnia, gdy Olga wychodziła z domu, po schodach szła ładna kobieta w średnim wieku. Uśmiechnęła się przyjaźnie, a pielęgniarka odpowiedziała tym samym.
Panie zaczęły rozmawiać i po kilku minutach stało się jasne, że mają wiele interesujących tematów do omówienia. Weronika, jak przedstawiła się nowa znajoma, zaproponowała kontynuowanie rozmowy w jej mieszkaniu przy filiżance herbaty.
Mieszkanie znajdowało się naprzeciwko, ale Olga uznała, że lepiej zaprosić sąsiadkę do siebie. Po pierwsze, pielęgniarce było przytulniej we własnym mieszkaniu, a po drugie, w lodówce czekały apetyczne ciasta. Czy to nie byłaby dobra opcja na herbatę?
Weronika z radością przyjęła zaproszenie nowej znajomej i zgodziła się przyjść. Poprosiła jednak, aby poczekała kilka minut: kobieta postanowiła zabrać ze sobą swoją sześcioletnią córkę Alę. Wkrótce goście byli już w mieszkaniu Olgi, a gospodyni nalewała herbatę do filiżanek.
Na początku wszystko szło dobrze: kobiety rozmawiały, a dziewczynka łapczywie pożerała ciastka. Wkrótce Olga zauważyła, że na talerzu prawie nic nie zostało. Była zaskoczona, ponieważ nie można zjeść tylu słodyczy, zwłaszcza dziecku.
Jednak mama Ali spokojnie obserwowała, jak dziewczynka zjada cudze smakołyki, nawet w dużych ilościach, nie próbując uspokoić dziecka.
"Ta historia przypomina mi kreskówkę o Kubusiu Puchatku, który bezceremonialnie przyszedł odwiedzić królika i nie odszedł, dopóki biedakowi nie skończył się miód" - zauważyła później ze smutkiem Olga, ale nie powiedziała tego głośno.
Wygląda jednak na to, że sąsiadka postanowiła dalej korzystać z uprzejmości nowej znajomej. Za każdym razem, gdy widziała Olgę na klatce schodowej, Weronika natychmiast wychodziła z mieszkania i szła ją odwiedzić. Zaledwie pięć minut po tym, jak pielęgniarka wróciła do swojego domu, zadzwonił dzwonek do drzwi.
"Napijemy się herbaty?" - pytała z niezmiennym uśmiechem, po czym w najbardziej bezczelny sposób wdzierała się nieproszona do mieszkania.
Oczywiście nigdy nic przy sobie nie miała: sąsiadka przychodziła do mieszkania Olgi z czystym sumieniem, z córką i zupełnie pustymi rękami.
Inteligentna pielęgniarka nie wiedziała, gdzie uciec od tych gości, ale wciąż nie mogła znaleźć siły, by im odmówić.
Weronika nawet nie wzięła pod uwagę faktu, że Olga wróciła do domu z pracy zmęczona i wyczerpana, i nie miała już energii, by przyjąć ją i jej przepastną córkę.
Dopiero gdy córka sąsiadki stała się zupełnie bezczelna, Olga została zmuszona do przerwania niepotrzebnych spotkań. A sprawa wyglądała tak...
Pewnego wieczoru Weronika i Ala, jak zwykle, poprosiły o wizytę u pielęgniarki, po prostu dzwoniąc do drzwi. Zmęczona Olga niechętnie skinęła głową, zapraszając matkę i córkę do domu. I wtedy dziewczyna od progu zapytała:
- Z czym będziemy dzisiaj pić herbatę? Masz te pyszne ciastka, które jadłam ostatnio? Ja też jestem głodna: może mogłabyś przygotować coś do jedzenia?
Olga była po prostu oszołomiona taką bezczelnością. Następnie, odzyskawszy władzę nad mową, wzięła Weronikę na bok i postanowiła z nią porozmawiać.
- Przykro mi, oczywiście, ale nie mam energii ani czasu na ciągłe organizowanie przyjęć herbacianych. Poza tym mogłabyś sama kupować swojej córce herbatę, jedzenie i ciastka, żeby nie musiała prosić o nie nieznajomych — powiedziała pielęgniarka do Weroniki.
Oczywiście matka dziewczyny obraziła się, bo nawet nie zdawała sobie sprawy, że przez cały ten czas zachowywała się bezceremonialnie. Biorąc córkę za rękę, nazwała Olgę chciwą i rzuciła jej w twarz niezasłużone obelgi.
Kiedy drzwi zamknęły się za oburzoną matką, pielęgniarka westchnęła z ulgą. Rozmowa była trudna, a zamiast przyjaciółki miała teraz niezadowoloną sąsiadkę, która przestała się z nią witać, ale przynajmniej mogła się zrelaksować po pracy i nie przyjmować nieproszonych gości, urządzając dla nich herbaciane przyjęcia.
Lepiej tak, niż taka "przyjaźń" - myślała często Olga, nalewając sobie herbaty i relaksując się w ciszy po pracy.