Poprosił również, aby zamieszkał ze swoją obecną żoną u mnie. Ale tu też jest jego wina, gdyby płacił byłej żonie normalne alimenty, to nie byłoby problemów.
Mój syn i jego była żona pobrali się dość wcześnie. Powodem było to, że dziewczyna była w ciąży. Na początku mieszkali ze mną, potem wynajęli mieszkanie i zaczęli tam mieszkać.
Miałam dobre relacje z Martyną. Nigdy nie była dla mnie nieuprzejma, a ja nie wtrącałam się w jej życie rodzinne. Uważałam, że powinni sami uporządkować sprawy z mężem.
Wyglądało na to, że sobie radzą. Wyprowadzili się po roku mieszkania ze mną. Byłam przeciwna takiej decyzji, bo mój syn pracował, a jego żona była w domu z dzieckiem.
Ale nie nalegałam, postanowili się wyprowadzić — niech się wyprowadzają. Potem mieszkali razem około roku, a następnie syn powiedział mi, że postanowili się rozwieść. Byłam naprawdę zaskoczona.
Przecież wydawało się, że w rodzinie wszystko jest w porządku, często do nich przyjeżdżałam, żadnych kłótni i konfliktów nie było. I jak się okazało, powodem ich rozwodu z była niewierność mojego syna.
W jego pracy była nowa pracownica, z którą mój syn zdradził żonę. Początkowo ukrywali swój związek, ale kiedy zaszła w ciążę, musieli ujawnić wszystkie sekrety. A tak przy okazji, wiedziała, że mój syn jest żonaty i ma małe dziecko.
Martyna zareagowała właściwie. Tego samego dnia spakowała swoje rzeczy i wyjechała do rodziców do miasta. Nadal komunikowałam się z nią, odwiedzałam wnuczkę i często ją widywałam.
Martyna zawsze cieszyła się na mój widok. Nie prosiła mnie o nic, niczego nie potrzebowała, mówiła, że wszystko jest w porządku.
W tym czasie mój syn ożenił się z tą dziewczyną. Potem powiedział mi, że chce z nią zamieszkać, dopóki nie zarobią pieniędzy na własne mieszkanie. Więc odmówiłam. Nie chciałam mieszkać z tą kobietą w jednym domu.
Utrzymywałam więc kontakt z moją byłą synową. Pewnego dnia poszłam do ich domu, a ona miała łzy w oczach. Zapytałam ją, co to jest, a ona powiedziała, że wszystko w porządku. Ale potem powiedziała mi prawdę.
Okazało się, że mieszkają teraz z jej ojczymem, a on lubi robić awantury. Jej matka przyzwyczaiła się do zachowania męża, ale Martyna nie.
Matka mówi jej, że jeśli coś jej się nie podoba, to niech się od nich wyprowadzi. Ale ona nie może się nigdzie wyprowadzić, bo jest na urlopie macierzyńskim, mój syn płaci grosze na dziecko.
Zadzwoniłam do syna i powiedziałam mu, co myślę. Zrobiło mi się żal byłej synowej.
"Mam własną rodzinę na utrzymaniu. W drodze jest dziecko. I w ogóle, wina Martyny. Trzeba było trzymać rodzinę razem!" - odpowiedział mój syn.
Następnego dnia zadzwoniłam do byłej synowej i zaproponowałem, żeby ze mną zamieszkała. Oczywiście zgodziła się i przyjechała tego samego dnia.
I mieszkamy razem już od wielu miesięcy, nie ma żadnych problemów, ona radzi sobie ze swoimi obowiązkami. Mój syn nie dowiedział się o tym od razu. Ale kiedy się dowiedział, zadzwonił do mnie, krzycząc i narzekając:
- Nie wpuściłaś mnie do domu, a Martyna nawet wprosiła się do ciebie! Nie wstyd ci? - krzyczał mój syn do telefonu.
- A ty się nie wstydzisz, że nie interesujesz się życiem swojego dziecka? - odpowiedziałam synowi.
Potem odłożyłam słuchawkę. A teraz myślę, że nie chcę, aby mój spadek trafił do mojego syna. Nie jest tego wart. Przykro mi, że nie mogłam wychować syna na normalnego człowieka.