Wiele osób zazdrościło mi, gdy dowiedzieli się, ile lat jesteśmy razem. Teraz to wszystko legło w gruzach.

Zakochałam się w moim sąsiedzie, kiedy byłam młoda. On odwzajemnił to uczucie. Nasz związek szybko się rozwinął i wkrótce mieliśmy własną rodzinę.

Pojawił się nasz pierworodny syn, Jan. Po nim przyszedł Antoni. Nasz związek był wspaniały. Rozumieliśmy się bez słów. Czasami wydawało się, że to nie było prawdziwe, tak piękne było wszystko.

Dzieci dorastały i żyły na własny rachunek. Znów byliśmy tylko we dwoje, tak jak wtedy, gdy nasza rodzina powstała.

Teraz byliśmy dla siebie nie tylko małżonkami, ale także dobrymi przyjaciółmi. Kolejnym etapem naszego związku było zostanie dziadkami. To było coś, na co czekaliśmy z niecierpliwością.

Nie wiem, w którym momencie coś poszło nie tak. Brakowało mi zmiany w podejściu mojego małżonka do mnie. Nadal był uważny i uprzejmy. Ale pojawiło się coś innego.

Nagle, w wieku 50 lat, zapragnął zmienić swój styl. Zmienił garderobę, włosy. Kiedy wznosił toast z okazji rocznicy, chciał wypić za swoją drugą młodość. Wtedy nie myślałam o tym zbyt wiele.

Zaczął coraz później wracać z pracy. Zawsze wracał w dobrym nastroju. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że sprawcą takiej metamorfozy mógłby być ktoś inny.

Pewnego dnia na ulicy podeszła do mnie młoda kobieta. Nie przedstawiając się, chciała ze mną porozmawiać. Nie rozumiejąc, czego ode mnie chce, zgodziłam się porozmawiać.

Usiadłam na najbliższej ławce i czekałam na opowieść. Dziewczyna była bardzo zdenerwowana i nie potrafiła rozpocząć rozmowy.

Wyglądała na około 30 lat, elegancka, ładna, nieśmiała. Po chwili siedzenia dziewczyna rozpłakała się. Przez łzy powiedziała mi, że kocha mojego męża. Spotykają się od sześciu miesięcy i on też się w niej zakochał.

Bał się mnie urazić, więc nic nie powiedział. Swoje przemówienie zakończyła zdaniem o dawaniu innym szansy na dobre życie. Byłam oszołomiona. Nie wiedziałam, jak zareagować na to, co powiedziała. Po prostu wstałam i poszłam do domu.

Mój mąż wrócił z pracy w swoim zwykłym dobrym nastroju. Myślałam, że miłość zdziałała cuda, skoro mój mąż tak bardzo się zmienił. Byłam pełna urazy i smutku. Nie miałam pojęcia, jak zacząć rozmowę. Postanowiłam więc odłożyć rozmowę na później.

Następnego dnia była nasza trzydziesta rocznica. Ciągle myślałam o dziewczynie, którą poznałam dzień wcześniej. Mój mąż zaprosił mnie do restauracji z okazji naszego święta. Tam, zbierając się na odwagę, rozpoczęłam rozmowę.

Zapytałam go wprost, z kim się spotyka i od jak dawna. Poprosiłam, żeby powiedział mi prawdę, cokolwiek to było. I zrobił to. Jest ze swoją dziewczyną od sześciu miesięcy i kocha ją. Jest mi wdzięczny za lata wspólnego życia, za dzieci.

Postanowiłam go nie zatrzymywać. Wygląda na to, że mieszkają teraz razem. Nie wiem, czy to się utrzyma. Życzę im szczęścia. Nasze silne małżeństwo rozpadło się z upływem czasu.

Nie jestem zdenerwowana. Poczekam trzy miesiące i całą moją miłość przeleję na wnuczkę. Wkrótce znów stanę się babcią. Tak rozpadła się nasza przyjazna rodzina.