Sama niedawno tego doświadczyłam i na początku nie mogłam zrozumieć, co stało się z moją byłą teściową, albo uwierzyła w Boga i postanowiła odpokutować za swoje grzechy, albo coś było nie tak z jej zdrowiem. Obie opcje były jednak błędne. Ale wszystko jest w porządku.

Aleksander i ja pobraliśmy się z miłości, a nawet bardziej — z miłości od pierwszego wejrzenia. Wprowadziłam się do mieszkania, które kupili mi rodzice, mieszkanie było stare, zostało w spadku po babci, od dawna stało puste, było w nim mnóstwo śmieci i żeby się wprowadzić, musiałam ciężko pracować w weekendy.

Najtrudniej było z tymi śmieciami. Na początku próbowałam sortować, czy było to konieczne, czy nie, a potem zdecydowałam się wyrzucić wszystko masowo.

Wyrzuciłam śmieci do kosza w trzy dni. Ciągnąc stolik nocny, usłyszałam przyjemny głos:

„Dziewczyno, pomogę Ci!”

Pomoc okazała się bardziej pomocna niż kiedykolwiek. Wysoki, przystojny chłopak przedstawił się, po czym pomógł mi wynieść stolik na śmietnik.

Przyszedł do swojej matki, jej mieszkanie jest po drugiej stronie ściany, obok mojego, przy następnym wejściu. Aby w jakiś sposób podziękować, zaprosiłam go na herbatę, rozmowa przeciągnęła się i została przerwana przez telefon.

Matka zadzwoniła i z oburzeniem zapytała, dokąd poszedł. Odpowiedział, że poznał cudowną dziewczynę i wkrótce przyjdzie.

Nasze pierwsze spotkanie było niezapomniane. Nina zmrużyła oczy i syknęła:

„Och, to u niej byłeś? Co ty w niej widzisz?"

Słyszeć to, trzeba przyznać, było nie tylko nieprzyjemne, ale wykraczało poza wszelkie przyzwoitości.

Okazała się kapryśną, rozpieszczoną kobietą, szalenie zazdrosną jedynego syna. Przez pierwsze kilka lat po prostu przymykałam oczy na wszystkie jej ataki, zdając sobie sprawę, że rozpoczęcie z nią wojny i uporządkowanie spraw rozpocznie drogę do rozwodu. Ale teściowa nie rozumiała, że ​​moja powściągliwość nie ma nic wspólnego ze słabością.

W końcu znudziło mi się jej dokuczanie, a słysząc kolejne obelgi pod moim adresem, powiedziałam jej do słuchu i zamknęła się na pół dnia.

Naturalnie potem poskarżyła się Olkowi, mąż zaczął mi wyrzucać, że nie szanuję jego matki, jednym słowem, puszka Pandory została otwarta.

Amplituda sinusoidy naszych skandalów rosła, po jednym z nich zapytałam męża, czy ma dość takiego życia rodzinnego, on bez zastanowienia powiedział, że jest zmęczony, a rano złożyliśmy już wniosek w urzędzie stanu cywilnego.

Moja teściowa chodziła po okolicy z miną zwycięzcy, a kiedy już zakończyliśmy związek, a Aleksander wrócił do swojego mieszkania, ona po prostu zaczęła mnie ignorować.

Trwało to około trzech lat. Teraz — kolejne spotkanie. W pierwszej chwili pomyślałam, że to nie ona. Podeszła do mnie kobieta, uśmiechając się szeroko i wyciągając do mnie ręce:

„Witam, Kasia! Szczerze mówiąc, tęsknię za tobą, mieszkamy obok siebie, ale nie komunikujemy się. Chodź na herbatę, właśnie upiekłam ciasteczka! Porozmawiajmy, pogadajmy o Olku..."

Byłam w szoku. Co jest z nią nie tak? Mimo to przywitałam się, ale odmówiłam herbaty i ciasteczek, powołując się na brak czasu. Była teściowa nawet się nie obraziła:

„Rozumiem, sprawy są do załatwienia, usiądziemy innym razem, jak będziesz mieć czas, ja prawie zawsze jestem wolna!”

Kiedy wróciłam do domu, zadzwoniłam do Aleksandra, rzadko się komunikowaliśmy, ale był powód! Okazało się, że nowa synowa dała jej mocno w kość, okazując jeszcze większą siłę i dominację, a poza tym okazało się, że muszą wyprowadzić się z miasta. Zostanie całkiem sama, więc wolała odnowić relację ze mną, niż zostać bez pomocy...