Jej mąż przeszedł na emeryturę pięć lat temu i częściej mieszkał poza miastem. Olga odwiedzała go w weekendy. Myślę, że kiedy przeszła na emeryturę, wszyscy w pracy odetchnęli.

Ponieważ nie chciała odchodzić, a kiedy jej to zasugerowano, wymyślała różne sposoby, aby zatrzymać ją w pracy. Z wyrzutami, szantażem, skandalami...

Jestem księgową. Znam się na wielu rzeczach... więc nie mogli mnie wyrzucić, zakopaliby się w robocie - opowiadała teściowa.

I tak Olga w końcu przeszła na emeryturę. Zaczęli budować dom na wsi, kiedy właśnie wyszłam za mąż za ich syna.

Chcieli mieć dwupiętrowy dom z częścią rekreacyjną, stawem i ogrodem. Mąż teściowej zawsze był pod jej kontrolą. Pomimo jego pracy w policji.

Skoro Olga powiedziała, że tak będzie lepiej, to znaczy, że musimy znaleźć właśnie takie miejsce" - powiedział Stanisław na kolejną zachciankę swojej żony Olgi.

A teraz minęły już dwa lata, odkąd ukończyli ten dom za miastem. Ale byliśmy tam z mężem bardzo rzadko. To był jeszcze plac budowy, potem byłam w domu z dzieckiem na urlopie macierzyńskim i nie było odpoczynku. I po co było tam jechać? Teściowa pracowała tylko w weekendy, nie miała dla nas czasu.

Teraz najstarsze dziecko ma osiem lat, a najmłodsze dwa lata. Starszy syn chodzi do szkoły, ale z młodszym zostaję w domu. Kiedyś teściowa powiedziała, że będą musieli wynająć mieszkanie w mieście, bo z renty ciężko wyżyć.

Myślę, że powiedziała to specjalnie dla mnie i mojej rodziny. Ale my mamy już kupione własne mieszkanie. A starsza siostra męża mieszka daleko, przyjeżdża bardzo rzadko.

Teściowa zaprosiła nas do swojego domu na wsi. Nie bardzo chciałam tam jechać, bo z rodzicami męża nie mamy szczególnie ciepłych relacji.

Najczęściej po prostu dzwoni i pyta, co u wnuków. Cieszyłam się, że to robi. Ale to już emerytura i postanowiła zostać dobrą babcią dla moich dzieci.

- Odwiedź nas w weekend! Świeże powietrze, grill, posiedzieć. Zobaczę moje wnuki i pobawię się z nimi.

I tak się przygotowaliśmy, mój mąż nawet wziął wcześniej wolne z pracy, żeby zdążyć.

- Kebaby się grillują. Wkrótce nakryjemy do stołu. W międzyczasie może rozgościcie się na pierwszym piętrze?

Dobrze się bawiliśmy tej nocy. Mój mąż został upity przez ojca i poszedł spać, a ja poszłam położyć spać najmłodszego syna, podczas gdy najstarszy został z dziadkami na podwórku, a jacyś sąsiedzi przyszli ich odwiedzić. Przyszłam kilka godzin później.

- Wystarczy, możesz go zabrać. Zabrał ze mnie całą energię. On jest taki aktywny! Biega i biega! Ani chwili odpoczynku.

Rankiem wstałam, poszłam gotować, najmłodsze dziecko było ze mną. Potem obudził się mój starszy syn. Zjedliśmy, a potem poszedł do ogrodu pograć w piłkę. Po chwili Olga przyszła do mojego pokoju z wyrzutami:

"Twój syn w ogóle nie ma manier. Krzyczy, biega po tych schodach. Przecież dziecko jest gościem. Jeszcze nie wszyscy się obudzili!

Tylko że syn spokojnie wchodził po schodach. Jej wnuk, zaprosiła go w odwiedziny, a teraz to moja wina. Potem dziecko przyszło godzinę później z przedszkola i wbiegło po schodach, bo wszyscy byli już na dole.

- Wynocha! Wbiegł po schodach!

- To po co nas zapraszałaś, skoro przeszkadza ci hałas i nasza obecność. To są dzieci. Są hałaśliwe i aktywne!

I wtedy najmłodsze dziecko zaczęło się złościć... Olga ujęła głowę w dłonie:

- Och, wystarczy... Nie mogę. Nie zniosę tego! Jeszcze jeden dzień i oszaleję. Myślę, że powinnaś dziś wracać z nimi do domu.

Po kilku godzinach opuściliśmy dom mojej teściowej.

Mój mąż jest w kontakcie z rodzicami. Ja nie odbieram telefonów od teściowej. Zadzwoniła do nas, żebyśmy świętowali Sylwestra u niej, ale powiedziałam, że jestem temu przeciwna i nigdzie nie pójdę. Raz wystarczy.