Razem z siostrą odziedziczyłyśmy mieszkanie po babci. Babcia jeszcze przed śmiercią sporządziła testament, a po pogrzebie notariusz powiadomił nas o prawach do współwłasności trzypokojowego mieszkania. Stało się to przed moim pójściem na studia.
Oczywiste jest, że jako studenta nie było mnie stać nawet na połowę czynszu komunalnego za trzypokojowe mieszkanie, więc zamieszkałam z rodzicami, a mieszkanie babci zostało wynajęte lokatorom.
W ciągu trzech lat ci lokatorzy zamienili dość przytulne mieszkanie w coś w rodzaju jaskini. Kuchnia przetrwała nawet mały pożar. Okropni lokatorzy zostali poproszeni o opuszczenie mieszkania, a rodzice zaczęli organizować remonty. Remont trwał długo, około dwóch lat. Właśnie otrzymałam dyplom, kiedy fachowcy wykańczali remont w naszym mieszkaniu z siostrą.
Powinnam powiedzieć, że z moją młodszą siostrą zawsze żyłyśmy jak pies z kotem...
Nigdy nie mogłyśmy znaleźć wspólnego języka. Zrozumiałe, że moje pragnienie wprowadzenia się do mieszkania zostało przyjęte z niechęcią, ponieważ siostra była jeszcze studentką, a ja, mając przyzwoitą pozycję z dobrą pensją, zaczynałam samodzielny lot przez życie.
Naprawdę chciałam być niezależna, podczas gdy moja siostra studiowała, miałam przed sobą jeszcze trzy lata wolności i przekonałam rodziców, aby porozmawiali z Magdą i uspokoili jej roszczenia dotyczące mojego zamieszkania w mieszkaniu babci, zwłaszcza że w pełni zgodziłam się pokryć wszystkie wydatki.
Mama zgodziła się z moimi argumentami. Stałam się więc "gospodynią", a relacje z siostrą przeszły do nowej rundy konfrontacji. Chociaż istniało ustne porozumienie, że kiedy Magda skończy studia, sprzedamy mieszkanie, podzielimy pieniądze i rozstaniemy się.
Moja siostra bezpiecznie ukończyła studia, ale nieoczekiwanie poprosiła mnie, abym poczekała ze sprzedażą jeszcze rok, podczas gdy ona zgromadzi trochę pieniędzy na pierwszą ratę kredytu hipotecznego. Zgodziłam się na to i głupio było sprzeciwiać się temu, że teraz będziemy mieszkać razem w mieszkaniu, ponieważ Magda przyjechała ze swoimi torbami zaraz po ukończeniu studiów.
Normalnie współistniałyśmy, dopóki siostra, około czterech miesięcy później, nie przyprowadziła swojego zalotnika. I nawet bez ostrzeżenia. Już spałam, przyszła około północy i nie miałam pojęcia, że moja siostra nie przyszła sama.
Dowiedziałam się o tym rano, kiedy nie mogłam dostać się do toalety, a na moje oburzenie "Magda, jak długo możesz tam siedzieć?", nagle odpowiedział męski głos: "Przepraszam, JUŻ WYCHODĘ...".
Zaniemówiłam, a minutę później na korytarz wyszedł mężczyzna w negliżu i grzecznie się przywitał. Magda wyszła z pokoju: "To jest Sebuś, będziemy mieszkać razem.
Moje zastrzeżenia nie zostały przyjęte. Moja siostra oświadczyła, że jest taką samą gospodynią jak ja. Zaczęłyśmy więc mieszkać razem z jej chłopakiem. Nie byłam zadowolona z tej "szwedzkiej rodziny", ale wciąż czekałam na koniec roku, kiedy sprzedamy mieszkanie.
Ale współlokator mojej siostry, jak się okazało, był tylko preludium do dalszych wydarzeń, jednak dość logicznych. Magda zaszła w ciążę, a moi rodzice naciskali na mnie, abym wprowadziła się do nich, a mieszkanie zostawiła siostrze, jej ukochanemu i przyszłym dzieckiem.
Kategorycznie odmówiłam. Moja siostra, wykorzystując swoją pozycję, zaczęła rzucać napadami złości "nigdy mnie nie kochałaś", a ja po prostu zaakceptowałam ten oczywisty fakt, co spowodowało więcej napadów złości.
Pewnego dnia, wracając do domu z pracy, spotkałam moją byłą koleżankę z klasy. Po ukończeniu studiów poszła inną drogą - nieruchomości. Poszłyśmy do kawiarni i opowiedziałam jej o moich konfliktach z siostrą. Chyba miałam wtedy szczęście, bo usłyszałam od koleżanki prostą i skuteczną radę.
Tydzień później wprowadziłam ją w życie. Moja siostra otrzymała oficjalne pismo z propozycją odkupienia ode mnie połowy mieszkania. Jako współwłaścicielka miała prawo jako pierwsza ubiegać się o moje metry kwadratowe. Do listu dołączony był jeszcze jeden załącznik - wycena. Przyjaciółka pomogła mi z tym dokumentem.
Kiedy Magda przeczytała list, zawołała Sebusia, przeczytali go razem, a potem moja siostra powiedziała, że niczego ode mnie nie kupi, a mieszkania też nie zamierza sprzedawać. W odpowiedzi na jej emocje uśmiechnęłam się i powiedziałam, że wtedy postąpię zgodnie z planem B - poszukam kupców na moją część.
Moja siostra nawet otworzyła usta na taki obrót spraw i już następnego dnia musiała porozumieć się z "pośrednikami" - moimi rodzicami. Oni, jak poprzednio, byli po stronie Magdy, ale ja nie zamierzałam się poddawać. Zgodnie z prawem dałam siostrze miesiąc na przemyślenie odpowiedzi i ostrzegłam, że zaraz po tym zacznę szukać kupców. Znajoma obiecała mi w tym pomóc.
Za dwa tygodnie moja siostra i rodzice poddali się i wystawiliśmy mieszkanie na sprzedaż. Ona i ja otrzymałyśmy każda swoją część pieniędzy. I niech moja siostra robi, co chce ze swoimi pieniędzmi. W końcu będę mogła kupić sobie własne mieszkanie i żyć samodzielnie oraz szczęśliwie.