Z moim mężem, Wieśkiem, mamy świetne relacje, z moją teściową też, dobrze się z nią dogadujemy, czasami nawet się z nią konsultuję, a rozmawiamy przez telefon znacznie częściej niż ona z synem.
Ale z osiemnastoletnią Aliną, siostrą mojego męża, nie mogę nawiązać kontaktu, a od jakiegoś czasu i nie staram się. Kiedy pojawiam się w mieszkaniu teściowej, maksimum, czego można oczekiwać od Aliny - powitalne skinienie głową. Po cichu.
Następnie dziewczyna idzie do swojego pokoju i włącza całą muzykę, aby nasza komunikacja z matką odbywała się przy dźwiękach rocka. Moja teściowa wzdycha i przeprasza za jej zachowanie, ale do tej pory nie rozumiałam dlaczego?
Postanowiłam zapytać o to mojego męża, a on zrobił dla mnie wycieczkę do historii ich relacji rodzinnych. Ojciec opuścił ich, gdy Alina miała czternaście lat. Była do niego bardzo przywiązana, obwiniała matkę o rozwód, ale ojciec po prostu "znalazł sobie inną kobietę".
Po jego odejściu córka miała nadzieję, że tata nadal będzie się z nią komunikował, ale głęboko się myliła. Tata miał dziecko z nową małżonką, a o Alinie po prostu zapomniano. To był dla nastolatki prawdziwy cios. Nienawidziła ojca z całym maksymalizmem tego wieku i nigdy nie przestała obwiniać matki za rozwód.
Widząc, że dobrze komunikuję się z teściową, postanowiła zbojkotować również mnie. Dowiedziawszy się takich szczegółów, zastanawiam się, jak siostra nie sabotuje swojego brata? Z nim wszystko jest w porządku - dzwoni, rozmawia, żartuje, prosi o pomoc, krótko mówiąc, wszystko jest tak, jak być powinno.
Szczerze mówiąc, żal mi było Aliny, nie każdy jest w stanie przeżyć, tak naprawdę, zdradę ojca. Takie coś siłą rzeczy pozostawia zauważalny ślad w umyśle i psychice.
Pewnego dnia, już nad ranem, obudził nas telefon. Mąż włączył telefon i nawet ja usłyszałam krzyk teściowej:
- Alinki nie było w nocy w domu, telefon nie odpowiada, dzwoń, może ją znajdziesz!
Podskoczyłam na łóżku, w głowie błysnęło mi, gdzie przede wszystkim powinnam zadzwonić, ale mąż, ku mojemu zdumieniu, spokojnie odpowiedział matce:
- Zadzwonię, zadzwonię, ona nigdzie się nie wybiera, to nie pierwszy i nie ostatni raz, kiedy znika!
Telefon Aliny długo nie odpowiadał. W końcu, po trzeciej próbie, mężowi udało się skontaktować z siostrą:
- Gdzie zniknęłaś? Mama nie spała ostatniej nocy, co jest takiego trudnego, aby jej odpowiedzieć lub ją ostrzec? Gdzie jesteś!
Przełączył telefon na głośnik, żebym i ja mogła słyszeć ich rozmowę.
- Gdzie-tutaj... U chłopaka... Wszystko w porządku, mam dość mamy, codziennie goni mnie do pracy albo do nauki.
Mąż wyjaśnił, że chłopak Aliny ma osobne mieszkanie, a młodsza siostra co jakiś czas ucieka tam przed mamą.
Potem zadzwonił do mamy, uspokoił ją, a my przed pracą też zdążyliśmy się trochę zdrzemnąć.
Alina "komunikowała się" z chłopakiem przez prawie trzy miesiące. Nie chciała wracać do domu, ale po interwencji brata regularnie kontaktowała się z matką.
I tak pewnego pięknego sobotniego poranka Alina przyszła do nas. Zauważalnie zmieniła kształt i, ku mojemu zaskoczonemu spojrzeniu, powiedziała:
"On i ja zerwaliśmy. Jak tylko dowiedział się, że jestem w ciąży, wszystko poszło nie tak..."
Zapytałam podejrzliwie:
"Jesteś w drugim miesiącu ciąży i już masz taki brzuszek?"
Było oczywiste, że trafiłam w cel. Alina rozpromieniła się:
"Skąd wiesz, kiedy zaszłam w ciążę?"
Postanowiłam nie eskalować i powiedziałam pojednawczo:
"Dobra, dobra, po co przyszłaś?"
Kiedy mój mąż wyszedł spod prysznica, on również ze zdziwieniem wpatrywał się w krągłości siostry, a ta bez wahania oświadczyła:
"Zostanę z tobą, nie chcę zostawać z mamą, znowu będzie mi dawała popalić."
Spojrzeliśmy z mężem na siebie, wzruszyłam ramionami i poszłam do kuchni.
Tak więc nasza trójka zaczęła mieszkać razem. Czasem Alina pokazywała bratu jakieś zaświadczenia, mówiła o jakichś analizach, brzuszek jej trochę urósł, czasem marudziła i tak sobie żyliśmy.
Oszustwo niespodziewanie zdemaskował Wiesiek. Jechał przez miasto i spotkał swoją siostrę w towarzystwie przyjaciół i - bez brzucha. Zatrzymał się, wepchnął ją do samochodu i przywiózł do naszego domu.
Dał jej takie lanie, że myślałam o ingerencji. Alina siedziała w kuchni ani martwa, ani żywa. Kiedy weszłam, opuściła głowę i łzy spłynęły jej na kolana. Co robić? Kobieca solidarność! Usiadłam obok, przytuliłam ją i zapytałam:
- Co zrobimy dalej?
Brat odpowiedział za siostrę:
Następną rzeczą jest pójście jutro do pracy! Jako pielęgniarka, w szpitalu położniczym, mój kolega z klasy pracuje tam jako anestezjolog, powiedział ostatnio, że jest za mało pielęgniarek. I żadnych sztuczek!