Wynika to nie tylko z ciągłej pracy lub działań, które przynoszą niewiele przyjemności. Ale także z braku zachęty, pochwały i wdzięczności. Mąż Teresy nie podziękował żonie za codzienne posiłki. Teraz mąż gotuje sam.
Irek ożenił się z Teresą 6 lat temu. Mają dwójkę wspaniałych dzieci i mieszkanie, które Teresa odziedziczyła. Niedawno zakończyła urlop macierzyński. Pracuje jako nauczycielka w szkole średniej, więc nie ma już czasu i energii na dawną "jakość sprzątania".
Na samym początku małżeństwa starała się być idealną żoną. Pranie, prasowanie, sprzątanie, gotowanie. Wieczorami spotykała się z mężem z gorącą kolacją na tacy, a rano karmiła go śniadaniem.
Do dobrego człowiek szybko się przyzwyczaja, więc wkrótce Irek potrzebował "pomocy" żony w najbardziej podstawowych sprawach, takich jak przyniesienie kilku rzeczy czy nalanie szklanki wody. Nawet gdy w rodzinie pojawiły się dzieci, Teresa zdołała utrzymać dom w porządku i całkowitej czystości.
Kiedy dzieci poszły do przedszkola, Teresa wróciła do swojego miejsca pracy. Nauczanie nie jest łatwym zawodem i trzeba regularnie zabierać zeszyty do domu. A w domu musiała być gospodynią domową.
Pewnego wieczoru, gdy nakryła do stołu i cała rodzina zasiadła do kolacji, jej córka przypadkowo przewróciła szklankę wody. Teresa poszła nalać jej kolejną szklankę.
Irek właśnie skończył swój posiłek i poprosił ją, aby w tym samym czasie zrobiła mu herbatę. Kiedy Teresa niosła szklankę i kubek do stołu, nagle potknęła się i upuściła kubek. Kubek stłukł się, a jej syn zaczął płakać, ponieważ bardzo kochał ten kubek.
- Nie płacz, synku! Ręce twojej mamy są dziurawe, nie można jej niczego powierzyć. Więc go upuściła.
Irek roześmiał się, a syn roześmiał się za nim. Zadowolony ze swojej umiejętności rozśmieszania dziecka, Irek spojrzał na żonę, która zbierała odłamki z podłogi. W tej sekundzie podjęła decyzję. Jej konsekwencje były widoczne już następnego dnia.
Kiedy nadszedł czas obiadu, Teresa ugotowała zupę, nalała ją do trzech talerzy i zawołała dzieci do stołu. Irek ze zdziwieniem stwierdził, że nie dostał talerza, ale zupy wystarczyło tylko na trzy talerze: dla niej i dla dzieci.
- Dlaczego?
- Od dziś będziesz służyć sam sobie - wyjaśniła Teresa. - Mam dość. Teraz każdy zarabia na siebie. Podzielimy pieniądze po równo na dzieci. A ty będziesz gotować dla siebie. Oto kuchenka, oto naczynia. Zaczynamy.
- W porządku. Potrafię to robić równie dobrze jak ty" - odparł Irek. Ale ostatecznie okazało się, że jego specjalnością były pierogi z supermarketu.
Oczywiście Teresa napotkała opór ze strony swojej teściowej. Była szczerze przerażona, gdy zobaczyła, co je jej syn.
- Jak mogłaś na to pozwolić? - zapytała szeptem na widok syna przy spalonym garnku.
Wtedy Teresa opowiedziała jej, jak to było, ale w odpowiedzi usłyszała tylko potępienie:
- Biedny Iruś. A ty powinnaś się wstydzić! Czy tak postępuje dobra żona? Torturujesz swojego męża.
- Nie torturuję go, przygotowuję go do samodzielnego życia - odpowiedziała Teresa. - W rzeczywistości robię to, co powinnaś była zrobić lata temu. A jeśli tak bardzo martwisz się o jego jedzenie, zabierz go ze sobą i karm go tak, jak uważasz za stosowne.
Ale teściowa nie została z tym sama. W sprawę zaangażowała się również matka Teresy.
- Tereniu, co ty wyprawiasz? Jak tak dalej będziesz się zachowywać, to on znajdzie sobie kogoś innego. Doprowadzisz go do rozwodu.
- Jeśli nie jest z czegoś zadowolony, to jego problem - odpowiedziała Teresa.
Tymczasem była naprawdę smutna. Irek nigdy nie zdawał się rozumieć, dlaczego była na niego zła. A przecież chciała tylko usłyszeć szczere przeprosiny. Wybaczyłaby mu natychmiast. Ale na razie cisza...