Niedawno świętowaliśmy z mężem rocznicę naszej znajomości - 10 lat. Postanowiłam dać mu prezent w ekwiwalencie pieniężnym. Z radością przyjął 5 tysięcy złotych, ale nie dał mi nic w zamian. Nigdy więcej nie widziałam tych pieniędzy, być może trafiły na konto bankowe.
Po tym, jak oddałam pieniądze, aż do dzisiaj nie widziałam żadnych drogich zakupów od mojego męża. Zapytałam go, jak je wydał, a on powiedział mi, że kupił suplementy.
Aha, myślał o swoim zdrowiu, ale nie podzielił się tym ze mną, a ja nie widziałam ich w kuchni. Kolejne pytanie, które się nasuwa, to jaka tajemnica się za nimi kryje, dlaczego nic nie wiem ani nie widzę?
Mój mąż powiedział, że nie wystarczy nam pieniędzy dla dwóch osób, aby przejść przez całą kurację, więc zdecydował, że jedna osoba powinna być zdrowa. Ponieważ pieniądze były jego prezentem, nie mógł myśleć o niczym innym, jak tylko o sobie.
Osobiście nie przekonały mnie jego słowa i zaczęłam wątpić w ich prawdziwość. W magiczny sposób zgubił paragony, więc jestem pewna, że nie kupił żadnych suplementów. Jestem bardziej skłonna uwierzyć, że włożył te pieniądze w swoją poduszkę bezpieczeństwa.
Co oznacza, że pachnie to oszustwem. W przeciwnym razie, po co ukrywać przede mną pieniądze? Zwłaszcza że pierwotnie ustaliliśmy, że nie będziemy ukrywać naszych dochodów, mamy je w ogólnym budżecie.
Moje myśli i przypuszczenia sprawiły, że poczułam się urażona. Poszłam do męża w godzinach jego pracy i zażądałam zwrotu pieniędzy. Jego odpowiedź była prosta:
"Jak mogę je oddać, skoro je wydałem?"
Potem powiedział mi, że ma "czarną passę" w pracy, więc nadal muszę być mu wdzięczna, że nie prosi mnie o pożyczenie pieniędzy. Nie miałam innego wyjścia, jak tylko uspokoić się i po prostu wrócić do domu.
Wtedy przyszedł mi do głowy kolejny pomysł - zabrać pieniądze przez teściową. Przewróciła oczami - nic nie słyszała, nic nie wiem, jakie pieniądze? I w ogóle, jak to, ma zwrócić prezent? Przecież to tak nie działa! Zarzuciła mi też chciwość i kazała iść do lekarza i się przebadać.
Miesiąc po tej historii mój mąż zdecydował, że nadszedł czas, aby "wyciągnąć" pozycję wydatków. Zgodnie z tym dokumentem potrzebował pieniędzy i musiałam mu je pożyczyć na 4 miesiące.
Przestałam mu wierzyć, znałam go zbyt dobrze przed tym incydentem. Mąż się nie wycofał, powiedział, że weźmie pożyczkę i spłacimy ją po połowie. Nie muszę być szantażowana, nie jestem prawnikiem, ale znam prawo. W przypadku rozwodu nie zapłacę za jego osobistą pożyczkę, z wyjątkiem pożyczki zaciągniętej na potrzeby rodziny.
Teraz myślę o złożeniu pozwu o rozwód. Ten człowiek nie ma jaj. Jeśli potrafił ukryć przede mną tak dużą sumę pieniędzy, to można się po nim spodziewać wszystkiego.
Nie wierzę, że "przejadł" te pieniądze, ale na pewno je przede mną ukrył. Rozwód na pewno otworzy wszystkie konta, jeśli nie pomyśli, żeby wyciągnąć pieniądze.