Taka jest natura miłości ojca i matki. Nawet najbardziej żałosna osoba znajdzie choć kroplę zrozumienia i współczucia dla swoich błędnych decyzji.
Mój syn zostawił swoją żonę prawie rok po tym, jak urodziła jego syna. Uważam ten czyn za najniższą i najbardziej obrzydliwą rzecz, jaką może zrobić człowiek. Nie wiem nawet, jak mam go teraz traktować jako człowieka.
Sama dziewczyna pochodzi z biednej rodziny, znam jej mamę z pracy. Kiedyś pracowałyśmy w fabryce. Parę razy nawet o czymś pogadałyśmy. Spokojna, ciężko pracująca kobieta. Nie mogę powiedzieć o niej nic konkretnego, w końcu byłyśmy bardziej koleżankami niż znajomymi.
W latach 2000, kiedy do trudnej sytuacji ekonomicznej doszły nasze wewnętrzne bolączki, mój mąż nie wytrzymał i odszedł z domu. Ogólnie rzecz biorąc, mieliśmy długi, nic nie szło dobrze, a ja go nie winiłam. Tak, miałam innego mężczyznę, choć nie doprowadziło to do niczego poważnego.
Zaczęłam sama wychowywać syna. Nie było mnie w pracy, ale mieliśmy trochę zapasów. Mój syn zrezygnował ze studiów i spędzał dużo czasu z przyjaciółmi. Często słyszałam o nim od sąsiadów różne złe historie, ale pamiętam, jakie to były czasy. Siły i nerwy na ciągłe wyjaśnianie relacji już się kończyły, a ja myślałam: niech będzie, co ma być. Takie jest życie.
Dorastając, mój syn zaczął poważniej podchodzić do właściwych rzeczy. Przestał znikać na jakieś "wypady", znalazł pracę. Nic specjalnego, ale przestałam "gubić" drobne z kieszeni kurtki. To dobry znak. A potem poznał Julię i wszystko nabrało rozpędu.
Zaloty, ślub, życie osobno. Mnie, jako matce, bardzo podobało się wszystko, co się działo. Synowa jest skromna, inteligentna. Z jej matką znalazłam wspólny język i nie widziałam powodu do zmartwień. Dostałam nawet awans w pracy, więc pieniędzy starczało nawet na moje dawno zapomniane hobby - chodzenie do teatru.
A potem, cześć. Mój syn opuszcza rodzinę. Na początku się waha, kłamie, że musi przemyśleć niektóre swoje wątpliwości. Wymyśla, że może to tylko na chwilę i bardziej niż czegokolwiek chce mieszkać z synem i żoną. Ale ja już wtedy podejrzewałam, że coś jest nie tak. A moja synowa wyznała mi później, że znalazła w jego telefonie dziwne nieodebrane połączenia z tego samego numeru.
Okazało się, że syn miał inną kobietę. W dodatku ciężarną. Według moich obliczeń był z nią po urodzeniu pierwszego dziecka. To prawdziwy czyn słabeusza. Jak można tak nie szanować swojej kobiety i dziecka? Rozwiedli się, syn został w starym mieszkaniu, bo było go stać na jego opłacanie. Synowa zamieszkała z mamą.
Długo nie miałam odwagi jej odwiedzić, zobaczyć wnuka. Ale zebrałam się w sobie i skontaktowałam się z nimi za pośrednictwem mediów społecznościowych. Wzięłam kilka gadżetów i pojechałam do nich. Ale to, co zobaczyłam, zszokowało mnie: nie, mieszkanie było czyste. Skromne, ale bez brudu i pająków.
Wnuczek siedział w kuchni i jadł zupę. Nie zupę, nie owsiankę, ale jakąś lurę z wody, cebuli i resztek ziemniaków. Czegoś takiego nie widziałem od początku 2000 roku. To było straszne. Okazało się, że po prostu nie ma pieniędzy. Syn płaci jakieś grosze, ale też ciągle dogryza synowej, że wszystko wydaje na siebie. A ona siedzi w sukience, która była modna siedem lat temu.
Uznałam, że hobby jest dobre, ale teraz muszę je odłożyć. Teatr schodzi na drugi plan. Wolę wydać te pieniądze na jedzenie i pomoc synowej i wnukowi. Następnego dnia była rozmowa z synem. Próbował żartować, kręcił się jak na patelni. Kłamał. Że teraz musi przenieść uwagę ze starej rodziny na nową. Żeby dostać kredyt na samochód. Poprosił mnie o pomoc.
Zaczął nawet krzyczeć, kiedy dowiedział się, że postanowiłam pomóc finansowo jego pierwszej żonie. Nazwał mnie wredną. I w tym momencie zdałam sobie sprawę, że dokonałam właściwego wyboru. Powinnam była to zrobić od samego początku. Mój syn jest tchórzem i zdrajcą. Zasługuje na takie traktowanie. Nie chcę wiedzieć o drugiej synowej. Wolę pomóc tej pierwszej. Jest teraz moją jedyną córką. Nie mam innych dzieci.