Mój mąż i ja mieszkaliśmy z jego matką przez 15 lat. Mieliśmy dwóch pięknych synów. Chciałam dla nich lepszego życia, więc zdecydowałam, że kiedy dorosną, wyjadę do Włoch do pracy.

Nie musiałam długo zastanawiać się nad wyborem kraju. Mam we Włoszech ciotkę, która załatwiła mi pracę. Kiedy powiedziałam mężowi o swoich planach, tylko pokręcił głową. Sam nigdy by czegoś takiego nie zrobił.

Postanowiłam zaryzykować...

Wszystkie zarobione pieniądze oszczędzałam. Nieustannie oszczędzałam na wszystkim, myśląc o przyszłości. Wysyłałam tylko małe paczki do domu. Wiem, że nie było mi łatwo. Ale mój mąż dobrze zarabiał, więc rodzina nie była biedna.

Moi synowie dorośli i ożenili się. A ja w końcu mogłam wydać swoje oszczędności na zakup mieszkania dla każdego z nich. Czułam, że te wszystkie lata ciężkiej pracy nie poszły na marne. W tym czasie zmarła moja teściowa. Niedawno zmarł mój mąż. Choroba nie wybiera, bierze, jak leci...

Czułam rozgoryczenie, bo praktycznie nie widywaliśmy się przez cały ten czas. Ale moi synowie mówią, że ostatnio często widywał się z jakąś panią. Nie winię męża, tyle lat żyć bez kobiety... Niech ziemia lekką mu będzie!

Wróciłam do kraju i natychmiast sprzedałam mieszkanie, w którym przez tyle lat mieszkałam z mężem i teściową. Łączą mnie z nim złe wspomnienia. Przecież matki męża strasznie nie lubiłam. Była wymagającą kobietą, ciągle dawała niechciane rady, krytykowała mnie.

Tak, a o domu poza miastem marzyłam od momentu ślubu. I dopiero teraz, kiedy skończyłam 55 lat, w końcu się zdecydowałam! Z radości powiedziałam o wszystkim synom. Ale synowe nie byli zadowoleni z tej wiadomości. Zaczęli mieć do mnie pretensje, po co mi cały wiejski dom.

To mnie zabolało. Przez tyle lat pracowałam jak koń pociągowy i prawie wszystko wydałam na mieszkania dla nich, w których sami mieszkają, a teraz postanowiłam żyć dla siebie. I nawet tego nie mogę zrobić? To po prostu niesprawiedliwe.

Tak czy inaczej, nie posłuchałam. Wyciągnęłam z banku wszystkie pieniądze, które miałam i schowałam je w starym łóżku mojej matki w wiosce. Na razie mieszkam u niej tymczasowo. Powiedziałam tylko najmłodszemu synowi w zaufaniu, na wypadek, gdyby coś się stało przed upływem wyznaczonego czasu...

W zeszłym tygodniu postanowiłam zorganizować rodzinny wieczór. Zaprosiłam całą rodzinę do mojej mamy na wieś. Moi synowie przyjechali z żonami, a ja przygotowałam uroczysty obiad. Moja mama jest stara, ale też pomagała w kuchni.

I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie jedna rzecz. Już szukam opcji na dom na wsi. Nie potrzebuję wiele, chcę małą działkę. Spotkałam się z pośrednikiem, zgodziłam się obejrzeć kilka opcji. Oczywiście za to też trzeba zapłacić. W dzisiejszych czasach darmowy ser jest tylko w pułapce na myszy.

Poszłam więc pod łóżko po pieniądze. Widzę, że wszystko leży tam jakoś nie tak, jakby czegoś brakowało. Zaczynam liczyć i zdaję sobie sprawę, że to niewłaściwa kwota. Szok! Tylko mój najmłodszy syn wiedział, że schowałam tam pieniądze. Nawet nie powiedziałam o tym mamie. Nie pamiętałaby!

Teraz nie wiem, co robić. Czy mój syn powiedział mojej synowej, a ona postanowiła po cichu zgarnąć trochę pieniędzy? Nie mogę sobie nawet wyobrazić, jak mogę teraz porozmawiać o tym z synem. To niewiarygodne! Jestem tak zdezorientowana, że nie mogę nawet usiąść i płakać. Co mogę zrobić?