Brzmi niewiarygodnie? Możliwe. Jednak dzisiejsza historia dowodzi czegoś innego. Opowiemy, jak jedna kłótnia z żoną może prowadzić do nieuniknionego rozwodu.
Niedawno w naszej rodzinie wybuchł poważny konflikt, w którym niechcący stałam się winowajczynią. Chodzi o to, że mój stary telefon przestał działać.
Telefonu używam tylko do kontaktu z rodziną. Ale teraz jest to praktycznie niemożliwe, bo w telefonie zepsuł się chyba głośnik albo mikrofon. Poprosiłam więc swojego syna, żeby poszedł do sklepu i kupił mi najzwyklejszy telefon, bo zupełnie się na nich nie znam. Natychmiast przelałam na jego konto potrzebną kwotę. Nie było mowy o tym, żeby płacił za telefon swoimi pieniędzmi.
W ciągu dnia syn przyniósł mi nowy telefon, skonfigurował wszystko i pojechał. A wieczorem zadzwoniła do mnie synowa i zaczęła na mnie krzyczeć: "Jak Wam nie wstyd! Przecież wiecie, że z Andrzejem spłacamy kredyt za mieszkanie! Nie mamy dodatkowych pieniędzy na Wasze kaprysy!" Następnie natychmiast się rozłączyła, nie dała mi nawet wtrącić słowa.
Myślałam, że doszło do jakiegoś nieporozumienia. Przecież sama zapłaciłam za swój telefon. Ale nie zadzwoniłam z powrotem, bo z nerwów skoczyło mi ciśnienie. Położyłam się na kanapie i zaczęłam głęboko oddychać, mając nadzieję, że poczuję się lepiej.
Ale kiedy tylko zaczęłam się uspokajać, telefon znów zadzwonił. Znowu synowa: "Nie mogę uwierzyć! Nigdy bym nie pomyślała, że matka może zabrać synowi ostatnie pieniądze! Jestem tak zawiedziona wami!"
Punkt krytyczny
Godzinę po kolejnym telefonie do mojego domu przyszedł syn. Zapytał, czy może u mnie przenocować, bo żona go wyrzuciła. Cyrk! Okazało się, że Natalia nie uwierzyła Andrzejowi i sądziła, że kupił telefon za pieniądze z domowego budżetu. Nawet bankowy przelew jej nie przekonał. Twierdziła, że ja i mój syn wszystko zaaranżowaliśmy, żeby nie wzbudzić jej podejrzeń.
Zrozumiałam, że problem nie polega tylko na moim telefonie. Andrzej opowiedział mi, że niedawno pokłócił się z żoną. Chciała, żeby kupił jej drogi telefon, najnowszego modelu. Nie miał na to pieniędzy. Wszystko, co zarabiał, szło na mieszkanie i jedzenie. Natalia doskonale o tym wiedziała. Ale zrobiła mu awanturę, twierdząc, że powinien więcej zarabiać.
Rano Andrzej poszedł do pracy. A godzinę później Natalia zadzwoniła do mnie: "No i? Cieszysz się? Z powodu przeklętego telefonu my z Andrzejem się rozwodzimy!" Byłam w szoku. Czy błaha kłótnia z żoną naprawdę może prowadzić do takich konsekwencji? Myślę, że Natalia po prostu szukała pretekstu, żeby zostawić mojego syna.
Tylko jestem ciekawa, gdzie teraz zamierza mieszkać. Za mieszkanie przecież płacił tylko mój syn... W każdym razie jestem przerażona zachowaniem synowej. Ale jestem pewna, że Andrzej znajdzie lepszą żonę!
Mam wrażenie, że Natalia celowo wywołała ten skandal. Była pewna, że mąż przybiegnie i będzie ją błagać o przebaczenie. Wtedy zrobiłaby mu przysługę i wybaczyłaby mu w zamian za nowy telefon. Tylko że Andrzej, jak się wydaje, miał dość jej kaprysów. Więc rozwód w ich przypadku to jedyny słuszny krok.