„Chcę mieć dziecko. Czas płynie, a ja nie robię się młodsza. Za kilka lat zajście w ciążę będzie jeszcze trudniejsze, a ja naprawdę chcę się kimś zaopiekować."
Ta wiadomość sprawiła, że poczułam się tak źle, że moje oczy pociemniały. Proszę sobie wyobrazić, co nas czeka. Dziecko jeszcze się nie urodziło, ale już wiadomo, że będzie dorastało bez ojca. Kto tego potrzebuje?
Moja córka nigdy nie była chętna do wchodzenia w jakikolwiek związek z mężczyznami...
Jest cichą i spokojną dziewczyną, pracuje w domu i mało wychodzi. Haftuje, ogląda filmy i czyta książki. Tyśka (Matylda) komunikuje się tylko ze swoją przyjaciółką Sylwią, która od czasu do czasu nas odwiedza.
Moja córka nigdy tak naprawdę nie miała chłopaków. Jej przyjaciółka i poradziła, żeby urodzić. Ma już dwójkę własnych dzieci. Czasami Tyśka nawet opiekuje się nimi. Kiedyś słyszałam, jak Sylwia mówi do Matyldy: „Słuchaj, na co więc czekasz? Teraz jest tak wiele sposobów na samodzielne zajście w ciążę. Tak, to jest drogie, ale warto! Poczekaj jeszcze kilka lat, a będzie za późno!”
Aby mieć dziecko, musisz dojrzeć i szczerze tego chcieć. Dlaczego nie myśli o przyszłości? Doskonale wiem, jak to się wszystko skończy. Ona urodzi i powiesi dziecko na mnie i na moim mężu. I nie jesteśmy już młodymi ludźmi.
Nie mam ani siły, ani chęci do wychowywania dziecka. Nie dlatego pracowałam jak diabli przez większość życia. Chcę cichej i spokojnej starości, chcę żyć dla siebie. Ale córka tego nie rozumie. Jest uparta, cała po swoim ojcu! Nawiasem mówiąc, postanowił nie opowiadać się po żadnej ze stron w tym konflikcie. Mówi, że zawsze marzył o zostaniu dziadkiem…
O tym pisaliśmy ostatnio: "Babcia wcześnie wstała w tamtą środę i zabrała się za pracę. Wzięłam ziarno dla kur i poszłam do stodoły nakarmić nioski i zebrać jajka"
Obudziłam się wcześnie w tamtą środę. Wstawanie z łóżka każdego dnia jest coraz trudniejsze: tyle lat w ogrodzie daje o sobie znać.
Wzięłam ziarno dla kur i poszłam do stodoły nakarmić nioski i zebrać jajka.
Sąsiadka była zajęta za płotem. Zobaczyła mnie i natychmiast krzyknęła: „Wiktorio! Właściwie jest tak wcześnie, a ty wracasz do pracy. Kiedy odpoczniesz?” Byłam niespokojna w duszy: „Czuję się źle, Natalko! Śniło mi się dzisiaj, że moje wnuki wysyłają mnie do domu opieki. A gdzie ja pójdę bez moich kurczaków?"
Sąsiadka nie wzięła moich słów na poważnie. Ciągle mówi o tym, jakiego mam wspaniałego wnuka, przyjeżdża do mnie w każdy weekend. Wiem, wiem… Ale widzę, jak mu ciężko. Bardzo młody i pozostawiony bez ojca. Po tym całkowicie straciliśmy kontakt z synową. Ale nie winię jej: to było bardzo trudne dla nas wszystkich.
W rzeczywistości wygląda na to, że wcale mnie nie kocha...
Kiedyś słyszałam, jak rozmawiała z moją córką o sprzedaży mojego domu na wsi. Moja córka rozwiodła się nie tak dawno temu i teraz skuliła się w jednopokojowym mieszkaniu z dwójką dzieci.
Po wykonaniu wszystkich porannych czynności udałam się do letniej kuchni, aby przygotować śniadanie. Ale nagle usłyszałam dźwięk zbliżającego się samochodu za oknem. Wyjrzałam, a tam był mój wnuk Henio! A przecież nigdy nie zdarzyło się, żeby przyszedł do mnie w dzień powszedni. Więc albo coś się stało, albo czas iść do domu opieki.
"Część babciu! Przepraszam za brak ostrzeżenia. Ale nadeszła godzina, nie ma tu dla ciebie miejsca, zabieramy cię stąd. Pakuj swoje rzeczy i ruszaj w drogę!" Henio powiedział z radością na twarzy. I jak mogę zostawić wszystko? Tu minęło całe moje życie, tu jest moja farma, zwierzęta. Ale wnuk był niewzruszony. Powiedział, że będzie czekał, ile trzeba.
Zrozumiałam, że już nic ode mnie nie zależy. Zabrałam ze sobą wszystko, czego potrzebowałam, dokumenty i inne rzeczy. Wsiadłam do samochodu i w myślach pożegnałam się z ukochanym gniazdem. Myślałam, że jedziemy prosto do domu opieki, ale nie wiadomo dlaczego zbliżaliśmy się do domu, w którym mieszka mój wnuk z matką, moją synową. Pomyślałam, że może chciała się ze mną pożegnać.
Ale kiedy otworzyła nam drzwi, uśmiechnęła się i powiedziała: „Cześć, babciu! Pospiesz się, wszystko już przygotowałam, zjemy obiad!” Znowu nie rozumiałam, co się dzieje, dopóki synowa nie pokazała mi pokoju, w którym mieszkał mój zmarły syn: „Wyremontowaliśmy tu, odnowiliśmy meble, żeby było ci wygodnie. Teraz to twoje odosobnione miejsce, będziemy mieszkać razem.
I wtedy dotarło do mnie, że moi bliscy nie wysłali mnie do domu opieki, ale po prostu chcieli mnie schronić. A potem mój wnuk powiedział, że nikt nawet nie pomyślał o sprzedaży mojego domu na wsi.
Zrobimy tam daczę, w której wszyscy nasi krewni będą mogli odpocząć. Nawiasem mówiąc, okazało się, że biznes mojej córki poszedł w górę, poznała porządnego mężczyznę, a teraz mieszkają w wygodnym dużym mieszkaniu.
To wszystko było jak sen, który się spełnił. Zrozumiałam, że bez pomocy moich bliskich po prostu nie wytrzymałabym długo w wiosce. Ale nie chciałam ich o nic prosić. Okazało się jednak, że oni sami doskonale o wszystkim wiedzą i po prostu chcieli mi zrobić niespodziankę. Dlaczego jestem taka szczęśliwa?