Po rządowych lockdownach turyści tłumnie ruszyli na wakacje. Swoje zaległości finansowe mogą teraz uzupełnić właściciele hoteli i restauracji. Ceny w górach i nad morzem są niebotyczne w tym roku.
Niewielu będzie stać w tym roku na wakacje
Jak donosi "Fakt", ceny noclegów w Trójmieście rozpoczynają się od 90 złotych w przypadku agroturystyki, a w przypadku hoteli sięgają 900 złotych. 100 g smażonej ryby kosztuje około 12-17 zł, a za udko z kurczaka w zestawie obiadowym trzeba zapłacić 30 zł. Ceny pamiątek także mocno wzrosły, a za tematyczny magnesik na lodówkę możemy zapłacić nawet 15 złotych.
Jadąc w tym roku w góry musimy przygotować się na jeszcze wyższe ceny. Za dobę noclegu czteroosobowej rodziny, będzie trzeba zapłacić od 400 złotych do nawet 600 złotych. Branża gastronomiczna w górach także podniosła ceny.
Koszt obiadu w restauracji to 22 złote do 70 złotych, grzaniec kosztuje 10 złotych, a tradycyjny oscypek od 15 złotych w zwyż. Od 5 złotych do 7 złotych zapłacimy za gałkę lodów na Podhalu.
Podróż kolejką na Gubałówkę w obie strony kosztuje w tym roku 89 zł za bilet normalny i 25 zł za wersję ulgową. Gdy chcemy wypoczywać nad polskimi jeziorami, także przygotujmy się na wysokie ceny.
Póki co, mimo podniesionych cen w całym kraju, wariant spędzenia urlopu w Krainie Wielkich Jezior jest wersją najtańszą. W Giżycku, gdy dobrze poszukamy, zapłącimy 150 złotych za dobę noclegu dwóch osób w kwaterze prywatnej, jednak cena smażonej ryby w restauracjach nie odbiega od tej nad morzem.
Podsumowując można stwierdzić, że nawet korzystając z propozycji ułatwiających podróżowanie i przemieszczanie się, nie każdy będzie mógł w tym roku skorzystać z tego, z czego bez problemu korzystał do tej pory przebywając na urlopie wakazyjnym.
Co o tym sądzicie?