Dzieci chodzące do klas 4-8 szkół podstawowych z poniedziałku skierowani na kształcenie dystansowane. Od wczorajszego rana jednak poinformowano o wielkich skomplikowaniach. W marcu spotkaliśmy się z podobnym problemem. Szkoły zostały zrażone.
Dzieci mają wielkie skomplikowania. Placówki są zrażone
Z powodu epidemii COVID-19 cała Polska okazała się w strefie czerwonej, a większa część dzieci uczą się zdalnie. W układzie stacjonarnym do placówki uczęszczają tylko dzieci klas I-III szkoły podstawowej oraz przedszkoli. Żeby w nich skierować się na kształcenie dystansowe, należy zaczekać zgody sanepidu.

Choć dystansowane kształcenie już nie jest nowością dla uczniów, dlatego że spotykały się one z nim już podczas pierwszej fali wiosną, jak widać, ciągle powodują jednak skomplikowania. Od wczorajszego rana zgłaszały się rodzice w sprawie tego, że nie funkcjonuje Librus, tzn. jeden ze znanych e-dzienników, którymi korzystają się w placówkach.

- Pierwszy dzień zdalnego nauczania i padły serwery - powiadomiła pani Aniela, z doniesień TVN24. Już z poniedziałku zgłaszały o mnóstwie skomplikowań w kształceniu na odległość. Portali nie funkcjonowały, z powodu czego mnóstwo uczniów nie mogli brać udział w zajęciach.
- Ktoś z ministerstwa nie przewidział sytuacji, że pół miliona uczniów rano w poniedziałek będzie się logować w jednym czasie. Oczywiście serwery są przeciążone. Proszę o info czy tylko na Śląsku występuje ten problem - napisał pan Grzegorz, z doniesień TVN24.

pixabay.com

Stało się wiadomo, że nie jedynie przeciążone portali są skomplikowaniem. Zwracają się także nauczyciele i dzieci, którzy korzystają z innych układów. Nie tylko właśnie układy są obwiniane, jednak także sieć czy zapominalstwo dzieci oraz rodziców.

- Wszyscy narzekają na nauczycieli, jak zawsze, ale ja dziś od rana próbuję ściągnąć na lekcje uczniów, których rodzice zapomnieli, jakie mają hasła do naszej platformy edukacyjnej. A już dwa tygodnie temu prosiliśmy, żeby się przygotowali na ewentualny powrót nauczania zdalnego - powiedziała nauczycielka z Poznania. Niektórzy nauczycieli pomimo kształcenia dystansowego nie mogą pracować z domu.

- Ci, którzy uczą w młodszych klasach stacjonarnie, a w starszych na odległość, jak np. językowcy, informatycy, katecheci, muszą być na miejscu. W czasie przer­wy nie zdążyliby się przemieścić do domu na kolejną zdalną lekcję - tłumaczył Marek Dobucki, dyrektor SP 37 w Bydgoszczy w wywiadzie z Gazetą Pomorską.
Placówka cały czas wydaje także uczniom sprzęt, dlatego że nie wszyscy mogą zapewnić go swojemu dzieci. Nie jeden raz ucznie muszą korzystać z jednego komputera, co powoduje, że nie mogą w jednym czasie brać udział w zajęciach. Nie każdy ma dostęp także do szybkiego internetu.

- Na wiosnę wydaliśmy 26 komputerów. Teraz udało nam się pozyskać 15 używanych laptopów. Rodzice ciągle się do nas zgłaszają, bo często z jednego komputera dzieci korzystają wspólnie i nie mogą uczestniczyć jednocześnie w zdalnych lekcjach. Nie wszyscy mają też wystarczająco dobry internet, który „udźwignie” połączenie podczas lekcji. To też problem - wyjaśnił Marek Dobucki.

Jak informował portal "Życie": Piotr Żyła otrzymał kluczową rolę. Stochu i Kubackiemu zostało się tylko obserwować