Moja mama od lat była naszą ostoją – ciepłą, troskliwą, zawsze gotową pomóc. Ale teraz, kiedy starość i choroba odebrały jej siły, role się odwróciły. To ja stałam się tą, która dbała o nią na co dzień, gotowała, sprzątała, zabierała na wizyty u lekarzy. Robiłam to z miłości, choć nie było to łatwe. A mój brat? On zniknął.
Tomasz od zawsze miał swoje życie. Kiedy się ożenił i wyjechał do innego miasta, kontakt stawał się coraz rzadszy. Czasem zadzwonił na święta, czasem wysłał kartkę na urodziny mamy. Ale gdy jej zdrowie zaczęło się pogarszać, przestał się nawet odzywać. Mama tęskniła za nim, choć nigdy nie powiedziała tego wprost. A ja... ja czułam się jak samotny żołnierz na froncie.
Pewnego dnia, gdy po raz kolejny zabierałam mamę na badania, zadzwonił Tomasz.
– „Cześć, siostra,” zaczął, jakby nic się nie stało. „Mam sprawę.”
Przez chwilę myślałam, że może w końcu zapytał, jak się ma mama, czy czegoś jej nie brakuje. Ale jego słowa szybko rozwiały moje złudzenia.
– „Słuchaj, mama ma mieszkanie, prawda? Powinniśmy podzielić się nim po równo.”
Wstrzymałam oddech, próbując zrozumieć, czy dobrze usłyszałam.
– „Tomasz, mama wciąż żyje,” odpowiedziałam ostro. „A ty ani razu nie zapytałeś, jak się czuje. Nawet jej nie odwiedzasz!”
– „Nie dramatyzuj,” odparł z irytacją. „Mam swoje życie, ale to nie znaczy, że nie interesuję się rodziną. Po prostu uważam, że skoro zajmujesz się nią, to znaczy, że masz wystarczająco dużo czasu. Ja jestem zajęty pracą i rodziną.”
Słowa „zajęty pracą i rodziną” brzmiały jak wymówka, którą powtarzał sobie, by usprawiedliwić swoje lenistwo i brak zaangażowania. Z każdym jego zdaniem czułam, jak narasta we mnie gniew.
– „Tomasz, mama potrzebuje pomocy. Jest chora, słaba. Ja robię wszystko, co mogę, by jej pomóc. A ty nawet nie potrafisz jej odwiedzić, ale masz czelność mówić o mieszkaniu?”
Po drugiej stronie zapadła cisza, a potem usłyszałam jego spokojny, niemal protekcjonalny ton.
– „Nie musisz mi tego wypominać. Po prostu chcę mieć pewność, że wszystko będzie uczciwie podzielone.”
Te słowa złamały mi serce. Czy naprawdę liczył tylko na swoją część majątku? Czy mama była dla niego jedynie posiadaczką mieszkania, a nie osobą, która poświęciła dla niego wszystko?
Następnego dnia opowiedziałam o tej rozmowie mamie. Z trudem mówiłam, starając się ukryć emocje, ale widziałam, jak jej twarz pobladła.
– „Nie przejmuj się nim,” powiedziała cicho, a jej głos drżał. „Wiem, że ty zawsze byłaś przy mnie. To ty jesteś moją prawdziwą podporą.”
Jej słowa były dla mnie zarówno pocieszeniem, jak i bolesnym przypomnieniem, że nawet najbliżsi mogą zawieść. Od tamtej pory Tomasz nie odezwał się więcej. Nie przyszedł, gdy mama trafiła do szpitala, nie odwiedził jej, gdy wróciła do domu. Ale jestem pewna, że odezwie się, gdy przyjdzie czas podziału majątku.
Każdego dnia staram się robić, co w mojej mocy, by mama czuła się kochana i potrzebna. Ale w głębi serca wciąż zastanawiam się, jak można być tak obojętnym wobec kogoś, kto poświęcił ci całe życie. Może kiedyś Tomasz zrozumie, ile stracił, ale obawiam się, że będzie już za późno.