Watykan przekazał oficjalny komunikat medyczny, który potwierdził, co wielu przeczuwało, ale wciąż miało nadzieję odsunąć na później.
O 7:35 rano ciało Franciszka przestało walczyć. Udar mózgu, śpiączka i nieodwracalna zapaść kardiologiczna – to słowa, które padły z ust prof. Andrei Arcangelego, dyrektora watykańskiej służby zdrowia, w oficjalnym oświadczeniu cytowanym przez agencję PAP. Jego głos – chłodny, ale przepełniony szacunkiem – zamknął pewną epokę.
To jednak nie była samotna walka. Papież przez ostatnie miesiące zmagał się z poważnymi problemami zdrowotnymi. Cierpiał na ostrą niewydolność oddechową spowodowaną obustronnym zapaleniem płuc, miał rozstrzenie oskrzeli, przewlekłe nadciśnienie i cukrzycę typu II. Gdy 14 lutego trafił do szpitala Gemelli, świat wstrzymał oddech. Nadzieja wróciła, gdy opuścił klinikę po miesiącu intensywnego leczenia. Ale w Wielkanocny poranek wszystko się zmieniło. Przyszło nieuniknione.
Franciszek, papież prostoty i głębokiej duchowości, nie chciał pałacowego pożegnania. Zgodnie z jego wolą, spocznie w Bazylice Matki Bożej Większej – miejscu, które odwiedzał w ciszy, z dala od fleszy i protokołu. Tam szukał ukojenia. Tam też znajdzie wieczny spoczynek.
Zgodnie z tradycją, pogrzeb Ojca Świętego powinien odbyć się między czwartym a szóstym dniem po śmierci. Zanim jednak do tego dojdzie, ciało zostanie wystawione w Bazylice św. Piotra, gdzie wierni z całego świata będą mogli oddać ostatni hołd człowiekowi, który nie bał się mówić prawdy, kochać ubogich i zmieniać Kościół od środka.