Byłem zaledwie pięcioletnim chłopcem, kiedy rodzice po raz ostatni przytulili mnie przed drzwiami sierocińca. Nie rozumiałem wtedy, dlaczego muszę zostać w tym miejscu, dlaczego nie mogę wrócić do domu, gdzie pachniało mamą, a tata śmiał się, opowiadając mi bajki na dobranoc. Mówili, że to dla mojego dobra, że tak będzie lepiej. Tłumaczyli, że nie mają pieniędzy, żeby mnie wychować, że w sierocińcu przynajmniej dostanę jedzenie i dach nad głową. Ale w moim małym sercu zapanowała pustka i ból, którego nie mogłem zrozumieć.
Lata mijały. Dorastałem wśród innych dzieci, które miały podobne historie, choć żadna z nich nie była dokładnie taka jak moja. Każdego dnia budziłem się z myślą, że może dziś ktoś po mnie wróci, że może rodzice zmienili zdanie. Ale telefon w biurze dyrektorki nigdy nie dzwonił z tą upragnioną wiadomością, a ja uczyłem się żyć z tym, co przynosiła codzienność.
Skończyłem szkołę, znalazłem pracę, a potem kolejną. Włożyłem całe swoje serce i wysiłek w to, aby osiągnąć sukces. Wiedziałem, że muszę stanąć na nogi samodzielnie, że już nigdy nie mogę na nikogo liczyć. W końcu, po wielu latach ciężkiej pracy, udało mi się. Zbudowałem firmę, która przynosiła mi duże zyski. Stałem się bogaty – coś, o czym marzyłem od dziecka, kiedy z zazdrością patrzyłem na inne dzieci mające wszystko, co ja miałem tylko w snach.
Pewnego dnia, gdy wróciłem do domu po ciężkim dniu pracy, mój telefon zadzwonił. Na wyświetlaczu pojawił się numer, którego nie znałem. Odebrałem, myśląc, że to kolejny biznesowy telefon, ale głos po drugiej stronie sprawił, że serce zamarło mi w piersi. To byli oni – moi rodzice. Mówili mi, że dowiedzieli się, jak dobrze mi się powodzi, jak bardzo się zmieniłem, jak bardzo są ze mnie dumni. Przepraszali, tłumaczyli, że bieda ich zmusiła do podjęcia tej trudnej decyzji, że nie mieli innego wyjścia.
Chcieli się ze mną spotkać, prosić o pomoc, o wsparcie, o to, żebym znów stał się częścią ich życia. Przez chwilę milczałem, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Wszystkie te lata samotności, żalu i bólu wróciły z całą mocą. Ale przecież to byli moi rodzice. Ci, którzy dali mi życie, ale i ci, którzy mnie opuścili, kiedy najbardziej ich potrzebowałem.
Nie wiedziałem, co mam im powiedzieć. Moje serce było pełne sprzecznych uczuć. Z jednej strony chciałem ich znów zobaczyć, z drugiej – nie mogłem zapomnieć o przeszłości.
Czy powinienem ich odrzucić, tak jak oni kiedyś odrzucili mnie? Czy jednak dać im szansę, której mi nigdy nie dali? Stałem tam, z telefonem przy uchu, a cały świat zdawał się zamierać w oczekiwaniu na moją decyzję.