Oczywiście nie jest przyjemnie czuć się jak emeryt, ale co można zrobić? Wiek tak mówi. Poza tym emerytura ma swoje plusy. Cieszę się, że mam wolny czas i mogę go poświęcić sobie.
Naiwnie myślałam, że w końcu będę mogła poświęcić uwagę rzeczom, na które wcześniej nie miałam czasu. Ale tak się nie stało.
Na początku czas wlókł się powoli. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Byłam przyzwyczajona do wczesnego wstawania, więc nie leżałam długo w łóżku.
Potem zaczęłam sobie przypominać o moim hobby — robieniu na drutach i szyciu. Bardzo przyjemne zajęcia, chciałabym powiedzieć.
Kiedyś wracałam do domu po pracy i nie wiedziałam, w co ręce włożyć. Teraz mogę siedzieć przy szyciu lub robieniu na drutach cały dzień. Aż do wieczora.
Minęło kilka miesięcy i moja córka uznała, że mam już dość nudy i zaczęła mówić o tym, że czas, abym zajęła się wychowywaniem wnuków. Mówiąc dokładniej, chce, żebym siedziała z nimi od rana do wieczora, podczas gdy ona zajmie się swoimi sprawami.
Nie tak wyobrażałam sobie emeryturę. Mam inne plany na przyszłość. Jedno dziecko ma 3 lata, a drugie 2. To najtrudniejszy okres — są dociekliwe, ciekawskie i niespokojne.
Wszystko je interesuje, za wszystko ciągną, biegają, wspinają się na szafki i półki, rzucają zabawkami. Jak mam upilnować oboje w tym samym czasie? Nie da się.
Kiedy powiedziałam jej wprost "nie", moja córka była bardzo zaskoczona. Zaczęła mówić, że najpierw powinnam wypełniać obowiązki babci, a potem przejść na emeryturę i spełniać swoje zachcianki.
Ale ja mam radykalnie odmienne zdanie. Od dawna mówiłam jej, żeby oddała je do żłobka. Tylko ani córka, ani zięć nie chcą tego zrobić.
Nie zamierzam ich przekonywać ani mówić, co mają robić. Są dorośli, sami sobie poradzą. Więc mam zrezygnować ze swoich spraw i poświęcić się wnukom? Tak się nie stanie.
Nikt nie mówi, że nie chcę ich widzieć. Ale nie przez cały dzień. Stopniowo zaczęłam zdobywać klientów na szycie.
Lubię tworzyć coś indywidualnego, niepowtarzalnego, a klienci mnie doceniają, dają mi więcej zamówień. I widzę, jak bardzo są zadowoleni z rezultatu.
Wtedy mam dodatkową motywację i entuzjazm. Okazuje się, że jeszcze się do czegoś nadaję. I to nie tylko jako babcia. Odwiedzam wnuki w weekendy, albo przyjeżdżają na dwa dni.
Ich rodzice odpoczywają, mają romantyczne wieczory, a ja i dzieci wychodzimy, bawimy się. Wszyscy są szczęśliwi, łącznie ze mną.
Ale moja córka nigdy nie przestaje nalegać, bym zmieniła zdanie. Nie chce zaakceptować mojej odmowy.
Czasami przytacza przykład swoich przyjaciół lub sąsiadów, którzy mają więcej szczęścia niż ona. Ich matki opiekują się wnukami, a córki robią swoje.
Ale ja nie chcę być taka jak inni. Mam własne życie. I własny biznes. Niech robią, co chcą. Rodzice mają dzieci dla siebie, nie dla dziadków. Nie chcę ingerować w ich wychowanie.