Mieszkaliśmy razem z moją teściową przez dwa lata. Miałam wspaniałe relacje z matką Artura, Walentyną.
Zawsze nam pomagała: radą, a nawet pieniędzmi. Byłam szczęśliwa, że tak dobrze mnie zaakceptowała.
Wtedy Artur i ja postanowiliśmy się pobrać. Moja teściowa dała nam pieniądze na ślub. Moi rodzice również dali nam pieniądze, ale mniej.
Na ślub założyłam niesamowicie piękną suknię. Była limuzyna, wielki tort i restauracja. Oczywiście było mnóstwo gości i wspaniałych prezentów. Artek i ja byliśmy bardzo szczęśliwi.
Miesiąc po ślubie, Walentyna powiedziała nam:
- Muszę z wami poważnie porozmawiać. Spełniłam swój macierzyński obowiązek. Urodziłam syna, wychowałam go i nauczyłam. Pomagałam wam przez kilka lat, a teraz jesteście małżeństwem i rodziną.
Bez urazy, ale chcę, żebyście przeprowadzili się do wynajętego mieszkania. Musicie się usamodzielnić i kupić własne mieszkanie.
To może być trudne i być może będziecie musieli oszczędzać, ale oboje pracujecie, więc sobie poradzicie.
A ja mam dopiero 52 lata. Nadal chcę spróbować ułożyć sobie życie. I od razu uprzedzam, że nie zostanę w domu z waszymi dziećmi!
Wychowałam Artura sama i nikt mi nie pomagał. Ale wy dwoje, będziecie musieli radzić sobie sami. Ale zawsze będę czekać na wasze odwiedziny! Szukajcie własnego mieszkania i nie odkładajcie tego na później!
Artek i ja spojrzeliśmy na siebie ze zdziwieniem. Nie mogłam zrozumieć, co się dzieje. Przecież nigdy nie pokłóciłyśmy się z teściową.
Doskonale dogadywaliśmy się w dwupokojowym mieszkaniu i wszyscy mieliśmy wystarczająco dużo miejsca.
Dlaczego musimy przeprowadzać się do wynajmowanego mieszkania?
Artur nagle się zgodził i zaczął szukać dla nas mieszkania. Po prostu nie rozumiem tego postępowania mojej teściowej. Nigdy nie sądziłam, że może nam to zrobić...