Starszy mieszka za granicą, ma rodzinę i dwoje dzieci. Kiedy raz wyjechał do miasta, wiele lat temu, jego matka już go nie widziała, tylko zdjęcia, listy, telegramy z życzeniami... Wszystko pilnuje, zdarza się, że w długie zimowe wieczory tęskni za synem, wyjmuje paczkę listów i przechodzi, ponowne ich czytanie...

„Synu, tęsknimy za tobą z twoim ojcem, przyjedź przynajmniej raz, przedstaw nas naszej synowej, wnukom…” - pisze matka. Ale wciąż nie ma czasu, życie się kończy - nie nadążyć, czy tak trudno jest przyjechać choć na kilka dni?

Środkowa to Anna, wyszła za mąż za wojskowego i wszyscy jeżdżą po miastach i miasteczkach, mają jedną córkę, czasami odwiedzają, ale nie na długo. Dziadek naprawdę kocha swojego zięcia - Marcina, są szczęśliwi z powodu swojej środkowej córki, dobrze ułożyli sobie życie, przychodzi - jego oczy błyszczą szczęściem i życzliwością, żeby wiedzieć, że w rodzinie wszystko w porządku.

Ale najmłodsza - Katarzyna jest zupełnie sama, początkowo wyszła za mąż za wieśniaka - Makarę, ale po narodzinach Andrzeja coś im nie wyszło, rozstali się. Katarzyna wyjechała do miasta, ukończyła technikum, dostała pracę jako krawcowa w atelier, gdzie wkrótce zabrała wnuka.

W mieście będzie lepiej, szkoła jest matematyczna, kręgi się nie nudzą - powiedziała córka zabierając syna, płakał, ściskając spódnicę babci, ale kto będzie się kłócił z matką...

Joanna prawie dzień jechała w dusznym wagonie drugiej klasy, dobra, dolna półka podróży, ale prawda jest taka, że udogodnień jest z nią mniej. Jechałam i wyobrażałam sobie, jak obejmę córkę, pocałuję wnuka, te myśli ogrzały moją duszę po drodze. Przez trzy lata ich córki nie było z ojcem, Andrzej urósł, pewnie "się wyciągnął"... Dziadek także chciał jechać, ale jesienią zaczął źle się czuć.

Kochanie, czy jakoś zostaniesz beze mnie przez tydzień? - powiedziała kiedyś Joanna do swojego męża. - Nie mogę już tego znieść, moja dusza jest cała chora, muszę ich odwiedzić. Załadowaliśmy torby z prezentami. Wcześnie rano wsadziłem żonę Marcina do pociągu, ciężko z takim jednym bagażem, ale dokąd jechać, bez prezentów, nigdzie...

Mamo, powinnaś mnie wcześniej ostrzec, zadzwonić do mnie, a teraz muszę wziąć wolne od pracy, odebrać syna ze szkoły, potem biegać do sklepu po artykuły spożywcze, cały dzień jak wiewiórka w kole, bo otrzymałam tak późno telegram od ciebie... - Wybacz córko, chciałam cię zaskoczyć, ale wysłałam telegram staroświecki, bo w naszej wiosce nie zawsze jest połączenie - uzasadniła matka.

Więc może czegoś nie mówisz? Czy coś się stało? Z ojcem jak? - Tak, wszystko w porządku, trochę zachorował, jak to jesienią. Drzwi otworzył Andrzej, jak się wyciągnął, wzmocniony przez lata. - Witam wnuczka! Kobieta mocno go przytuliła.

Andrzej był mocno zaskoczony obecnością seniorki. Uwolnił się z objęć babci i zaczął się jej uważnie przyglądać. - Dlaczego nie wyszłaś mi na przeciw, ledwo ciągnęłam te torby, - Joanna spojrzała z wyrzutem na córkę ... - No cóż, szykowaliśmy się na twoje przybycie, gotowany barszcz, smażone kotlety, żeby nie witać cię z pustym stołem - Katarzyna wzruszyła ramionami.

No cóż, barszcz, taki barszcz, po kilku minutach babcia krzyczała do telefonu swojego męża: „Wszystko w porządku! Spotkała! Pomogła! Nie martw się tak bardzo, tutaj siadamy do stołu, nasza córka ugotowała pyszny obiad! Pozdrowienia od wszystkich! ... ” Usiedliśmy przy stole, Joanna nalewa barszcz na talerze, ale pyta. - Mamo, chcesz jednego czy dwa kotlety?

Joanna była tak głodna, że ​​zjadłaby wszystkie trzy, spojrzała na nią i powiedziała: - Postaw na stole, potem zdecyduję.

Na talerzu było pięć małych kotletów, jedliśmy pojedynczo, sięgałam po drugiego, trzeciego nie brałam - było to niezręczne. Przypomniało mi się, jak zawsze dużo gotowałam dla dzieci, aby mogły się najeść, nałożyć na talerze jedzenia z kopczykiem.

A tu ... może finanse mojej córki są złe, może musiała bym pomóc z pieniędzmi, oszczędnościami, czyli małymi, nadal będą gromadzić, w tym roku zebraliśmy dobre zbiory ... A potem przeszłam przez pokoje - remont był świeży, telewizor w przedpokoju był na całej ścianie, meble nowe, pokój u wnuka przytulny, wszystko w nim było.

Mamo, czy zostaniesz z nami przez długi czas? - zapytała Katarzyna, zmywając naczynia w kuchni. - A co, nie jest miło? Właśnie przyjechałam, a ty już pytam, kiedy wyjadę? - Nie, nie, po prostu bilety są teraz krótkoterminowe, trzeba je od razu wykupić i wykorzystać, w przeciwnym razie znowu będzie miejsce albo go nie będzie wcale...

Daj mamie paszport, jutro zaraz po pracy wyjadę, żeby nie odkładać sprawy na dalszy plan ... Joanna wzruszyła ramionami, tak musi być, spędziła wieczór w towarzystwie swojego wnuka, oglądała zdjęcia, filmy z wakacji szkolnych, cieszyła się z Andrzeja, dobry chłopak dorastający, bystry, a szkoda, że dziadek nie mógł tego zobaczyć...

Tak więc minęło kilka dni, z każdym kolejnym dniem relacja stawała się coraz zimniejsza, wnuk coraz częściej zamykał się w pokoju, odrabiając lekcje lub uciekał do syna sąsiada, żeby zagrać na konsoli, a Katarzyna spóźniała się z pracy, potem spędzała wieczory z koleżankami, przychodziła, zrzucała buty i szła spać...

Joanna tęskniła za prostym ludzkim ciepłem, nie wyobrażała sobie spotkania z córką, zadzwoniła do męża i poszła się spakować. W drodze do pokoju przypadkowo usłyszałam rozmowę między moją córką i jej wnukiem. - Mamo, kiedy przyjedzie wujek? Czy obiecał, że zabierze mnie na piłkę nożną?

Niedługo mój synu, babcia zaraz sobie pojedzie... - odpowiedziała Ktarzyna. - Kiedy babcia wyjedzie? Nie słuchała, łzy spływały jej po policzkach, trzymając się ściany, dotarła do pokoju, spakowała swoje rzeczy, włożyła płaszcz, stała już w drzwiach, gdy córka wyszła z pokoju. - Gdzie idziesz po nocy?

Masz pociąg dopiero jutro w nocy. - Nic, zmienię bilet. Oj Katarzyno, nie tak cię wychowałam z ojcem, nic mu nie powiem, zacznie się martwić, dzięki za zdjęcia, pytałam o wszystko, chce zobaczyć swojego wnuka, no żegnaj...

To prawda, musiałam spędzić noc na dworcu, owijając się starym, znoszonym szalem. W pociągu wyjrzałam przez okno i pomyślałam, jak szybko minęło życie, jak szybko oni stali się niepotrzebni dla swoich dzieci i ile zainwestowano w nich miłości, troski i macierzyńskiego ciepła ...

- Cześć, jak się tam dostałaś? - zapytał jej mąż, spotykając ją na stacji. - Nie mogłam znaleźć miejsca dla siebie, brakowało mi go tak bardzo, że już schudłam! Joanna przytuliła go i uśmiechnęła się. Przynajmniej ktoś czeka, przynajmniej ktoś tego potrzebuje...

To też może cię zainteresować: Oto dowód, dlaczego nie można przesadzać z antybiotykami! Porażające prognozy specjalistów, z ziemi może zniknąć nawet 10 milionów ludzi

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w otatnich dniach: Życzenia z okazji dnia kobiet złożone przez księży wywołały w sieci prawdziwą burzę. Reakcja była błyskawiczna

O tym się mówi: Kobieta odeszła po szczepionce. Wszystkie szczepienia pewną szczepionką wstrzymane. O co chodzi