W sobotę 22 listopada odbyło się jej ostatnie pożegnanie — uroczystość pełna wzruszeń, modlitwy i niezwykłego poczucia jedności.
Choć kościół pw. św. Józefa Sebastiana Pelczara w Przemyślu wypełnił się po brzegi, panowała w nim cisza, którą przerywały jedynie słowa modlitwy. Już od pierwszych minut ceremonii było jasne, że Marzena Babiarz była osobą niezwykle kochaną — zarówno przez rodzinę, jak i przyjaciół rozproszonych po całym kraju.
Ostatnia modlitwa, ostatnie słowa
Ceremonię rozpoczęto modlitwą różańcową, po której odprawiono mszę świętą. Świątynia tonęła w kwiatach i zapalonych zniczach — to właśnie w nich wyrażono milczący hołd dla kobiety, która przez lata wspierała męża w jego życiu zawodowym i prywatnym.
W homilii przypomniano najważniejsze fakty z jej życia: urodzona w 1971 roku, przeżyła 54 lata, pozostawiając w sercach bliskich piękne wspomnienie o troskliwej żonie i matce. Kapłan podkreślił wiarę w życie wieczne, przypominając, że „nasza dusza jest w niebie”.
Przemysław Babiarz dziękuje z głębi serca
Gdy nadszedł moment na podziękowania, Przemysław Babiarz przemówił tak, jak robi to najczęściej — spokojnie, z wielką kulturą i ogromnym wzruszeniem.
— Kościół święty przez wasze ręce daje nam szczególne nadzieje, że nasze życie nie kończy się, ale się zmienia — powiedział, zwracając uwagę na pociechę, jaką daje mu wiara.
Zdradził też, że skala wsparcia, jaką otrzymał, przerosła jego wyobrażenia.
— Geografia tych, którzy przyjechali, jest ogromna. Od Wysp Brytyjskich, przez Paryż i Warszawę, aż po nasz Przemyśl — wyliczał z wdzięcznością.
Jego słowa udowadniały, że Marzena pozostawiła po sobie coś o wiele cenniejszego niż wspomnienia — prawdziwą wspólnotę ludzi, których połączyła jej dobroć.
Rodzina, która przeszła przez trudną próbę
Jeszcze kilka miesięcy temu Babiarz mówił o zmaganiach zdrowotnych swojej żony. Wcześniej sam walczył z problemami zdrowotnymi, a ich wspólne doświadczenia stały się dla nich lekcją pokory, modlitwy i siły.
— Wierzę, że przejdziemy przez to mocniejsi — mówił podczas konferencji na Jasnej Górze.
Niestety, los okazał się dla nich bezlitosny, a choroba Marzeny stała się drogą, którą rodzina musiała przejść razem.
Ostatnia droga Marzeny Babiarz
Po zakończonej mszy kondukt żałobny udał się na Cmentarz Główny w Przemyślu. Tam, wśród bliskich i przyjaciół, spoczęła na zawsze. Choć żal wciąż jest ogromny, towarzyszy mu również głębokie przekonanie, że — jak powiedział Babiarz — to, co najważniejsze, pozostaje.
To właśnie wiara, miłość i pamięć mają dziś nieść dziennikarza i jego bliskich przez kolejne dni żałoby.