Osiągnął stabilność finansową, rozwój kariery i zrealizował się jako człowiek, więc nadszedł czas na założenie rodziny. Powiedział Martynie, że jest gotowy na nowy etap.

Powiedział, że nawet zgodzi się z nią ożenić, jeśli tylko da mu dziecko. Jednak kobieta już się wypaliła — przez całe 5 lat nalegała na to, ale bezskutecznie.

Andrzej uznał, że jeszcze nie czas. Odłożył narodziny swojego pierworodnego, a Martyna cierpliwie czekała. Dziewczyny nie cieszył nawet ślub, gdyż była przyzwyczajona do życia na kocią łapę.

Co więcej, nie chciała legitymizować związku tylko ze względu na dziecko. Ale jeśli Andrzej nalega, dlaczego nie?

Rok później urodził się ich syn Darek. Już w legalnym małżeństwie. Babcie nie mogły już pomóc nowej matce z dzieckiem, ponieważ obie nie miały już tyle sił.

Martyna nie chciała oddawać syna pod opiekę niani, więc wzięła się za wychowanie dziecka i postanowiła postawić krzyżyk na karierze. Jej mąż był z nią solidarny, ponieważ powołaniem kobiety jest macierzyństwo, a nie rozwój zawodowy.

Co więcej, zarabiał dobrze — wystarczająco, by przeżyć. Jednak jego żona nie spieszyła się z oszczędzaniem, jakby nie zdawała sobie sprawy, że teraz tylko on ciągnie rodzinę.

Martyna nie kupowała dodatkowych rzeczy i początkowo nie wydawała pieniędzy, ale Andrzej nie chwalił jej za oszczędność. Dla syna natomiast zamawiała markowe ciuchy i najdroższe zabawki.

Obowiązkowo skórzane buty i najdroższe mieszanki spożywcze. Gdy jej mąż zobaczył paragony z zakupów, zaczęło go boleć serce.

Martyna nie chciała kupować dziecku rzeczy z drugiej ręki. Siostra Andrzeja miała o rok starszego syna. Wszystkie rzeczy były dobre, w idealnym stanie, ale Martyna nie chciała nawet o tym słyszeć.

Krewni błagali ją, by wzięła ubrania, a nawet założyła je dziecku już na podwórku, ale ona była nieugięta. Ogólnie rzecz biorąc, w żaden sposób nie ratowała rodzinnego budżetu.

Andrzej był również zmęczony krzykami i nocnymi płaczami dziecka. Martyna zaczęła gorzej gotować, a na sprzątanie zawsze brakowało jej czasu.

Mężczyzna czuł się jak więzień w swoim domu — nie chciał tam wracać. Relacje z żoną całkowicie się pogorszyły, ponieważ w ogóle nie spędzali razem czasu.

Andrzej był po prostu zmęczony takim życiem. Był zły, że żona nie zwracała na niego uwagi i koncentrowała się na macierzyństwie. Myślała tylko o dziecku. O mężu myślała tylko wtedy, gdy kończyły jej się pieniądze.

Wkrótce mężczyzna był zmęczony tym, że jeden człowiek ciągnął wszystko na siebie — złożył pozew o rozwód. Martyna wcale się nie zdenerwowała, ponieważ dla niej było to do przewidzenia.

Przeprowadziła się z powrotem do rodziców, a Andrzej wrócił do swojego beztroskiego, kawalerskiego życia. Tak, Martyna miała ciężkie życie, ale kiedy syn poszedł do przedszkola, stało się łatwiejsze.

Andrzej żył na własny rachunek. Zarabiał na czarno, by nie płacić wysokich alimentów, i prawie nie brał udziału w życiu dziecka.

Kiedy zdał sobie sprawę, że chce być niemal idealnym ojcem, było już za późno. Dziecko bało się "dziwnego wujka" i było kapryśne, gdy brał je na ręce. Wspólne spotkania wkurzały Andrzeja.

Synowi było gorąco, nudził się, chciało mu się pić albo do toalety. Nie tak wyobrażał sobie szczęśliwe ojcostwo. Andrzej oskarżył byłą żonę o nastawianie syna przeciwko ojcu. Taki był rezultat.

A kiedy przyprowadził go z kolejnego spaceru, szydził:

- Kurtka dzieciaka jest cerowana! Na szwie jest rozpruta, a ty masz nowy manicure! Czy ty w ogóle masz sumienie? Nie płacę alimentów, żebyś mogła iść do salonu! Musimy zaangażować władze opieki społecznej! I pozbawić cię praw do dziecka!

- Tak, za 4 tysiące miesięcznie mogę codziennie kupować nową kurtkę. Jeśli mnie pozwiesz, zapłacisz mi dwa razy więcej. Zobaczymy, jak długo wytrzymasz! - Martyna odpowiedziała.