Zginęło w niej 260 osób. Nowe ustalenia rzucają cień podejrzeń na działania załogi Boeinga 787 Dreamliner. Śledczy badają, dlaczego silniki maszyny zostały niemal jednocześnie pozbawione dopływu paliwa tuż po starcie. Czy mogło dojść do sabotażu? A może to tragiczna pomyłka?

Po trzech sekundach od startu z lotniska w Ahmedabadzie, dwa przełączniki kontrolujące dopływ paliwa do silników przeskoczyły z pozycji „włączone” na „wyłączone”. Samolot zdołał osiągnąć prędkość 333 km/h, jednak nagła utrata ciągu sprawiła, że maszyna runęła. Sekwencja zdarzeń trwała zaledwie kilkanaście sekund.

Według informacji „The Wall Street Journal”, które powołują się na źródła bliskie śledztwu, z nagrania kokpitu słychać pytanie jednego z pilotów: „Dlaczego odciąłeś silniki?”. To zdanie może stać się kluczowe dla dalszego śledztwa.

Zarejestrowana wymiana zdań między członkami załogi budzi więcej pytań niż odpowiedzi. Nie wiadomo, kto dokładnie wypowiedział te słowa, ani czy reakcja była wynikiem błędu, awarii czy działania z premedytacją. Wiadomo jednak, że chwilę przed zderzeniem z ziemią jeden z pilotów nadał sygnał „Mayday”.

Amerykańscy eksperci są zgodni – takie działanie nie mieści się w procedurach. – Przełączniki nie mogły się przestawić same. Jeśli zrobił to człowiek, musiał działać błyskawicznie, z rozmysłem lub kompletnym brakiem kontroli – mówi John Nance, ekspert lotniczy cytowany przez agencję Reuters.

W Indiach reakcje są ostrożne, ale napięcie rośnie. Prezes Federacji Indyjskich Pilotów zaapelował, by nie wyciągać pochopnych wniosków na podstawie nieoficjalnych doniesień. – Nie ma w raporcie mowy o intencjonalnym działaniu. Dajmy czas śledczym – stwierdził.

Z podobnym apelem wystąpił minister lotnictwa cywilnego Ram Mohan Naidu. Podkreślił, że obie rodziny pilotów również czekają na wyjaśnienia i nie powinny być przedwcześnie oskarżane.

Obaj piloci byli doświadczonymi fachowcami – każdy z nich miał ponad 19 tysięcy godzin lotu, w tym tysiące godzin na Dreamlinerach. Nie byli nowicjuszami, a mimo to popełniono błąd, który kosztował życie setek osób.

Dlaczego? Czy zawiodła technologia? Czy doszło do psychicznego załamania? A może w grę wchodziło coś jeszcze? Spekulacje krążą w przestrzeni medialnej, ale śledczy podkreślają: to jeszcze nie moment na osądy.

W tej chwili ani linie lotnicze, ani Boeing, ani producenci silników nie komentują sprawy. Każde słowo może mieć znaczenie dla przyszłości sektora lotniczego. Raport końcowy ma zostać opublikowany w ciągu kilku miesięcy, ale już teraz tragedia ta staje się symbolem tego, jak cienka jest granica między rutyną a katastrofą.

Jedno jest pewne – świat czeka na odpowiedzi. I musi je otrzymać.