Dla wielu wiernych to również moment, w którym zamawiają tzw. wypominki – modlitwy za zmarłych, odczytywane podczas nabożeństw. W jednej z parafii na Lubelszczyźnie ten rok przyniósł jednak szokującą zmianę.

„Nie stać mnie na modlitwę za wszystkich bliskich”

Pani Irena, starsza mieszkanka niewielkiej miejscowości w województwie lubelskim, od lat zamawia wypominki roczne. To dla niej tradycja i sposób na duchowe podziękowanie za bliskich, których już nie ma. W tym roku postanowiła zrobić to jak zawsze – spokojnie, z wiarą.

Kiedy jednak przyszła do zakrystii, spotkała się z informacją, która zupełnie ją zaskoczyła.

„Powiedziano mi, że w tym roku nie ma już ofiary co łaska. Zamiast tego wprowadzono stałą opłatę – 100 zł za jedną osobę. Na mojej liście jest dwanaście nazwisk. Musiałabym więc zapłacić 1200 zł. To połowa mojej emerytury!” – żali się kobieta.

Jak przyznaje, wyszła z kościoła z poczuciem rozczarowania i bezradności.

„Nie stać mnie, żeby wybierać, za którego zmarłego się pomodlą, a którego już nie. To dla mnie bardzo smutne.”

Wypominki – duchowa tradycja czy nowy cennik?

Wypominki od wieków są jednym z najbardziej symbolicznych elementów listopadowych uroczystości. Wierni składają listy z nazwiskami zmarłych, a księża odczytują je podczas mszy, modląc się za ich dusze. W większości parafii ofiara ma charakter dobrowolny, co pozwala każdemu – niezależnie od sytuacji materialnej – wziąć udział w tej tradycji.

Tym razem jednak w jednej z lubelskich parafii zasada „co łaska” została zastąpiona konkretną stawką. I to właśnie ta decyzja wywołała burzę.

„To nie jest kwestia pieniędzy, ale serca”

Choć oficjalnie Kościół nie określa żadnych stawek za modlitwy, w praktyce coraz częściej wierni spotykają się z narzuconymi kwotami – nie tylko za wypominki, ale też za intencje mszalne czy pogrzeby.

– To nie chodzi o samą sumę, tylko o podejście. Dla ludzi starszych, żyjących z niewielkich świadczeń, nawet 50 zł to duży wydatek. A jeśli ktoś ma dużą rodzinę? Modlitwa nie może być luksusem – mówi pani Irena.

Coraz więcej podobnych historii

Po nagłośnieniu sprawy w sieci pojawiły się dziesiątki podobnych komentarzy.

„W mojej parafii też zrezygnowano z ofiar dowolnych. Kiedy usłyszałam cennik, odechciało mi się wszystkiego.”


„To smutne, że Kościół coraz częściej przelicza modlitwę na pieniądze.”

Nie brakuje jednak i głosów, które bronią duchownych, tłumacząc, że parafie utrzymują się głównie z datków wiernych, a koszty organizacji nabożeństw rosną.

Gdzie kończy się tradycja, a zaczyna biznes?

Sprawa z Lubelszczyzny pokazuje rosnące napięcie między duchową potrzebą wiernych a realiami finansowymi Kościoła. Dla wielu parafian wypominki to nie „usługa”, lecz gest pamięci i miłości. Dlatego próba ustalenia stałej opłaty wywołała tak silny sprzeciw.

Bo modlitwa za zmarłych powinna łączyć ludzi, a nie dzielić ich według zasobności portfela.