Jako 266. następca św. Piotra, przez 12 lat swojej posługi głosił Ewangelię ubóstwa, miłosierdzia i pokoju. Choć jego pontyfikat dobiegł końca, to właśnie teraz, po jego odejściu, na nowo rozbrzmiewa echo średniowiecznego proroctwa, które od wieków wzbudza niepokój i fascynację.
W centrum zainteresowania znajduje się „Proroctwo papieży” – tekst przypisywany św. Malachiaszowi, irlandzkiemu arcybiskupowi z XII wieku. Według legendy, w trakcie swojej podróży do Rzymu miał doznać wizji, w której ujrzał kolejnych papieży aż do końca czasów. Każdemu z nich przypisał symboliczne określenie. Ostatni w szeregu miał być papież, który poprowadzi Kościół przez wielkie prześladowania – a potem świat miał się zmienić na zawsze.
W tekście tym pojawia się tajemniczy fragment:
„W czasie ostatecznego prześladowania Świętego Rzymskiego Kościoła zasiądzie Piotr Rzymianin, który będzie paść owce pośród licznych utrapień. Po tym miasto siedmiu wzgórz zostanie zniszczone, a straszliwy Sędzia osądzi lud. Koniec.”
Od lat komentatorzy i badacze religii spierali się, co oznacza ta fraza. Niektórzy uważali, że zapowiada nadejście ostatniego papieża, który nosić będzie imię „Piotr”. Jednak inni zauważają, że Franciszek, wybrany w 2013 roku, mógł być właśnie tą postacią – ponieważ przyjął imię świętego, który w rzeczywistości nosił imię Giovanni di Pietro. Przypadek? Czy może starannie przemyślany znak?
Choć wielu wierzących traktuje tekst św. Malachiasza z wielką powagą, naukowcy pozostają ostrożni. Rękopis nie był znany aż do 1595 roku, kiedy to opublikował go benedyktyn Arnold de Wion. Co więcej, większość opisów papieży to krótkie, enigmatyczne sformułowania – z wyjątkiem ostatniego, który rozbudowaną formą znacząco się wyróżnia. To budzi podejrzenia, że mógł zostać dopisany w późniejszych czasach, być może jako próba manipulacji wyborem papieża.
Nie zmienia to jednak faktu, że dla wielu osób, zwłaszcza w czasach niepewności i globalnych kryzysów, proroctwo staje się symboliczną wskazówką – ostrzeżeniem, ale i wezwaniem do duchowej gotowości.
Papież Franciszek, urodzony jako Jorge Mario Bergoglio, był pierwszym papieżem z Ameryki Południowej i pierwszym jezuitą na tronie Piotrowym. Przez dwanaście lat pontyfikatu zyskał opinię papieża ludzi – prostego, skromnego, otwartego na dialog. W ostatnich miesiącach zmagał się z poważnymi problemami zdrowotnymi. Zmarł dziś rano po długiej walce z obustronnym zapaleniem płuc.
Jego odejście kończy ważny rozdział we współczesnej historii Kościoła, a jednocześnie rodzi pytania o przyszłość. Czy „Piotr Rzymianin” dopiero nadejdzie? Czy Kościół katolicki wkroczył właśnie w czas przełomu?
Bez względu na to, jak interpretujemy słowa zapisane przed niemal tysiącem lat, jedno jest pewne: dziedzictwo papieża Franciszka – jego głos sprzeciwu wobec niesprawiedliwości, walka o ubogich, miłosierdzie i dialog między religiami – pozostanie inspiracją dla przyszłych pokoleń.
I choć nie znamy przyszłości, śmierć papieża Franciszka już teraz przechodzi do historii – nie tylko jako koniec pontyfikatu, ale jako symboliczny moment, który jeszcze przez długi czas będzie budził refleksję, nadzieję i pytania bez odpowiedzi.