Już 1 czerwca Polacy zdecydują, kto zostanie nowym prezydentem – Rafał Trzaskowski czy Karol Nawrocki. Zanim jednak dojdzie do rozstrzygającego głosowania, wyborców czeka tydzień pełen emocji, politycznych deklaracji i medialnych wystąpień. Na pierwszy plan wysuwają się dwa wydarzenia: telewizyjna debata 23 maja i równoległe marsze kandydatów zaplanowane na 25 maja w Warszawie. Tymczasem w cieniu tej kampanijnej ofensywy pojawiło się ważne pytanie: czy obecność Donalda Tuska w otwartym wsparciu dla Trzaskowskiego pomoże, czy wręcz zaszkodzi kandydatowi Koalicji Obywatelskiej?

Zarówno Trzaskowski, jak i Nawrocki koncentrują się obecnie na niezdecydowanych oraz na wyborcach Sławomira Mentzena, który w I turze zdobył 14,81 proc. głosów. Lider Konfederacji, świadom swojej pozycji, zaprosił obu kandydatów na rozmowy do swojego programu w mediach społecznościowych. Jak zaznaczył, „jego wyborcy nie oglądają telewizji, nie wierzą mediom głównego nurtu, ale śledzą jego kanały”. Właśnie tam mają szansę realnie ocenić, który z kandydatów jest im bliższy.

Karol Nawrocki wystąpi u Mentzena 22 maja, Rafał Trzaskowski – dwa dni później, 24 maja. To nie tylko ruch w stronę młodszych i bardziej sceptycznych wyborców, ale również test z autentyczności – bo internet nie wybacza fałszu.

Donald Tusk oficjalnie zapowiedział, że pojawi się na marszu Rafała Trzaskowskiego 25 maja. Jego wsparcie jest mocnym politycznym sygnałem – i zarazem źródłem poważnych wątpliwości. Premier jasno określił stawkę tych wyborów, mówiąc, że „Rafał Trzaskowski nie będzie prezydentem wojny domowej”, w przeciwieństwie do – jak to ujął – „projektu Kaczyńskiego, jakim jest Karol Nawrocki”.

Jednak sondaż zamówiony przez Onet.pl ujawnia, że nie wszyscy wyborcy podzielają ten entuzjazm. Z badania wynika, że 31,1 proc. ankietowanych uważa, iż zaangażowanie Tuska może zaszkodzić Trzaskowskiemu, a tylko 20,6 proc. dostrzega w tym szansę. Blisko 24 proc. nie widzi w tym żadnego wpływu. To sygnał ostrzegawczy – nie dla samego premiera, ale dla sztabu kandydata, który próbuje balansować między własnym elektoratem a niezależnymi centrowymi wyborcami.

Marsze 25 maja to nie tylko manifestacje poparcia – to także starcie dwóch stylów i wartości. Trzaskowski chce zaprezentować siebie jako lidera dialogu, nowoczesnego państwa i stabilizacji. Nawrocki stawia na przekaz siły, porządku i obrony tradycyjnych wartości. Obaj mają zupełnie różne zaplecze, ton i język. Ale każdy z nich będzie walczył o ten sam, wąski margines wyborców, który może przechylić szalę.

Choć debata 23 maja i marsze 25 maja mogą ugruntować pozycję kandydatów, ostateczny wynik pozostaje sprawą otwartą. Kampania jest intensywna, emocjonalna, a nastroje społeczne – zmienne. Zmienia się również krajobraz komunikacyjny: YouTube, TikTok, platforma X – to tam toczy się prawdziwa walka o młodych, sceptycznych, rozczarowanych.

Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki wiedzą, że to nie poparcie liderów partyjnych zdecyduje o wyniku. Zadecyduje wyczucie nastrojów, autentyczność i zdolność do przekonania tych, którzy nie chcą głosować „za kimś”, ale „przeciw czemuś”.

A 1 czerwca wszystko się rozstrzygnie – być może w ostatnich godzinach, być może głosami, które jeszcze nie wiedzą, czy chcą w ogóle zagłosować.