W jednym z wrocławskich szpitali przebywa 6-letnie dziecko, u którego potwierdzono błonicę – groźną chorobę zakaźną gardła i krtani, która od lat była niemal całkowicie wyeliminowana dzięki szczepieniom. To pierwszy taki przypadek w Polsce od 24 lat. Lekarze określają stan dziecka jako ciężki, a okoliczności zakażenia wskazują na jego pobyt w Afryce.
Błonica, znana również jako dyfteryt, była w przeszłości jedną z najgroźniejszych chorób zakaźnych, powodującą masowe epidemie i wysoką śmiertelność. Dzięki obowiązkowym szczepieniom niemal całkowicie zniknęła z krajów rozwiniętych, w tym również z Polski. Tym większy niepokój budzi fakt, że właśnie we Wrocławiu lekarze musieli zmierzyć się z przypadkiem tej niebezpiecznej choroby.
– Potwierdzamy, że w naszym szpitalu przebywa pacjent z błonicą – poinformowała dr Janina Kulińska, rzeczniczka Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. J. Gromkowskiego. – Ze względu na dobro pacjenta i jego rodziny nie możemy ujawniać szczegółów, ale jest to sytuacja niezwykle rzadka. Dotychczas nie mieliśmy pacjentów z tą chorobą – dodała.
Kierownik Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, prof. Leszek Szenborn, przekazał, że 6-letnie dziecko, u którego wykryto błonicę, wróciło niedawno z Afryki. Niestety, maluch nie był szczepiony, co znacznie zwiększyło ryzyko ciężkiego przebiegu choroby.
– Stwierdziliśmy objawy błonicy gardła i krtani u dziecka, które powróciło z pobytu w Afryce. Niestety, nie było ono zaszczepione – poinformował profesor.
Dodał, że błonica przez dekady wywoływała groźne epidemie i liczne zgony. Choć obowiązkowe szczepienia praktycznie wyeliminowały chorobę w Europie, w niektórych regionach świata nadal stanowi poważne zagrożenie. Przypadek we Wrocławiu może być ostrzeżeniem, że choroby uznane za przeszłość mogą wrócić, jeśli poziom zaszczepienia populacji będzie spadał.
Błonica to zakaźna choroba bakteryjna, wywoływana przez maczugowca błonicy (Corynebacterium diphtheriae). Bakteria wytwarza toksynę błoniczą, która może prowadzić do poważnych powikłań, takich jak porażenie mięśni, zapalenie mięśnia sercowego, a w skrajnych przypadkach – śmierć.
Choroba przenosi się drogą kropelkową i przez kontakt z zakażonymi powierzchniami. Objawia się początkowo gorączką, bólem gardła i powiększeniem węzłów chłonnych. Charakterystycznym symptomem jest tworzenie się białoszarych błon na migdałkach i gardle, które mogą prowadzić do niedrożności dróg oddechowych i uduszenia.
Eksperci alarmują, że przypadek błonicy we Wrocławiu powinien być sygnałem ostrzegawczym. Choć w Polsce obowiązuje kalendarz szczepień ochronnych, coraz więcej rodziców decyduje się na nieszczepienie swoich dzieci. To otwiera furtkę do powrotu chorób, które do tej pory uważano za wyeliminowane.
Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) w niektórych krajach, gdzie poziom zaszczepienia jest niski, błonica zaczyna się ponownie pojawiać. W Europie odnotowano już kilka przypadków, głównie wśród osób, które podróżowały do krajów o wysokim ryzyku zakażenia.
Specjaliści uspokajają, że jeden przypadek nie oznacza od razu epidemii. Jednak apelują o rozwagę i przypominają, jak ważne jest szczepienie dzieci zgodnie z kalendarzem szczepień.
– Dzięki szczepieniom uniknęliśmy w Polsce wielu dramatów zdrowotnych. Jeśli jednak liczba nieszczepionych dzieci będzie rosła, możemy za kilka lat mieć do czynienia z nowymi ogniskami chorób, które dziś wydają się nam odległą historią – ostrzega prof. Szenborn.
Na ten moment stan 6-letniego pacjenta jest określany jako ciężki. Przebywa on w Dolnośląskim Centrum Pediatrycznym im. J. Korczaka, gdzie lekarze robią wszystko, aby uratować jego życie.
To tragiczne przypomnienie, jak ważne jest dbanie o zdrowie poprzez profilaktykę. Szczepienia są najskuteczniejszym sposobem ochrony przed błonicą – chorobą, która przez dziesięciolecia zbierała śmiertelne żniwo.