Wizyty duszpasterskie są dla wielu katolików szczególnym momentem duchowego wsparcia. Jednak pewne wydarzenie podczas kolędy w jednym z polskich domów pokazało, że czasem takie spotkania mogą przynieść więcej krzywdy niż dobra. Historia, którą podzieliła się czytelniczka Onetu, budzi silne emocje i zmusza do refleksji nad rolą Kościoła w życiu wiernych.
Bohaterka tej historii, osoba wierząca, ale nieuczestnicząca regularnie w nabożeństwach, zdecydowała, że więcej nie otworzy drzwi księdzu po kolędzie. Powodem była ostatnia wizyta młodego duchownego, którego zachowanie odbiegało od oczekiwań wiernych.
– „Przyszedł młody ksiądz, który od progu zrobił złe wrażenie. Było jasne, że bardziej interesuje go koperta niż nasze życie” – relacjonuje parafianka. Tuż po modlitwie duchowny wyraził zdziwienie, że córka kobiety nie zna słów modlitwy, co stało się początkiem serii nieprzyjemnych sytuacji.
Ksiądz, korzystając z parafialnego zeszytu, zadał pytanie o ojca dziecka kobiety. Po dowiedzeniu się, że jest samotną matką, nie szczędził jej krytyki. – „Powiedział, że nie żyję zgodnie z nauką Jezusa” – wyznała parafianka. Kobieta próbowała wyjaśnić, że mimo trudności stara się żyć uczciwie i pomagać innym. W odpowiedzi usłyszała, że w jej domu „nie widać Boga”.
Duchowny dostrzegł również przypięty przy lustrze znaczek „Strajk Kobiet”. To sprowokowało go do komentarza: „Pewnie jeszcze robiła sobie pani aborcję” – powiedział. To był moment, w którym kobieta postanowiła zakończyć wizytę.
Młody ksiądz opuścił mieszkanie w gniewie, a kobieta zdecydowała się nie przekazywać mu przygotowanego datku. – „Nie zamierzam dłużej finansować instytucji, która zamiast dbać o wiernych, ich poucza, krytykuje i stawia się ponad wszystkimi” – podkreśliła.
Największy żal kobieta czuła jednak wobec emocji, jakie ta wizyta wywołała u jej dziecka. – „Czy naprawdę takie emocje powinny towarzyszyć wizycie kapłana? Czy Kościół ma jeszcze szansę odzyskać wiernych, skoro wysyła ludzi, którzy nie potrafią okazać wsparcia ani empatii?” – pytała na koniec.