Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam. Siedziałyśmy w kuchni, a moja siostra, Monika, patrzyła na mnie z mieszaniną gniewu i bólu w oczach. Jej słowa wciąż odbijały się echem w mojej głowie.


– „Jak mogłaś? Zawsze wiedziałam, że coś jest między wami, ale teraz jestem pewna. Romansujesz z moim mężem!”


– „Co ty mówisz? Monika, to absurd! Nigdy w życiu bym cię nie zdradziła w taki sposób” – próbowałam bronić się spokojnie, ale mój głos zaczął drżeć.


Wiedziałam, że jej słowa były fałszywe, ale ból, który je wypowiadał, był prawdziwy. Jak mogła pomyśleć, że zrobiłabym coś takiego? Odpowiedź przyszła chwilę później, gdy wypaliła z kolejnym oskarżeniem.


– „Przecież wiem, że kochałaś go już w liceum! Sama mi o tym mówiłaś! I teraz, kiedy jestem w pracy, wy dwoje… spotykacie się, prawda?”


To było jak cios prosto w serce. Tak, kiedyś kochałam Pawła, jej obecnego męża. Był moim licealnym zauroczeniem, pierwszą, naiwną miłością, o której powiedziałam tylko Monice. Ale to było dawno temu. Kiedy Monika zaczęła się z nim spotykać, porzuciłam wszelkie uczucia, wiedząc, że jej szczęście jest ważniejsze niż moje pragnienia.


– „To było lata temu, Monika! Byłam wtedy dzieckiem! Paweł nigdy nawet nie wiedział, co do niego czułam. Nigdy!”


– „Więc dlaczego tak często o nim rozmawiacie? Dlaczego zawsze jest blisko ciebie, gdy ja nie patrzę?”


Zacisnęłam dłonie na stole, starając się nie wybuchnąć. Pawła często nie było w domu – pracował dużo, a kiedy już przychodził, rzeczywiście zdarzało nam się rozmawiać. Ale to były zwykłe rozmowy. Żarty, wspomnienia, czasem dyskusje o życiu. Nigdy nic więcej.


– „Bo traktuję go jak brata. Monika, przestań widzieć rzeczy, których nie ma.”


Ale ona nie chciała słuchać. Wstała z krzesła i spojrzała na mnie, jakby widziała obcą osobę.


– „Nie wierzę ci. A jeśli odkryję, że to prawda, już nigdy cię nie wpuszczę do naszego domu” – powiedziała chłodno, po czym wyszła, trzaskając drzwiami.


Przez kolejne dni atmosfera między nami była lodowata. Paweł próbował zrozumieć, co się dzieje, ale Monika nie chciała z nim rozmawiać. W końcu postanowiłam, że musimy wszystko wyjaśnić. Zadzwoniłam do Pawła i poprosiłam, byśmy porozmawiali w trójkę.


Gdy usiedliśmy przy stole, Monika była spięta, a Paweł wyglądał na zdezorientowanego.

– „Monika, musimy to wyjaśnić raz na zawsze. Kocham cię jak siostrę i nigdy nie zrobiłabym nic, co mogłoby cię zranić. Jeśli chcesz, możemy porozmawiać o tym, co czujesz” – zaczęłam.
Paweł spojrzał na nią zdziwiony.


– „O co chodzi, Monia? Dlaczego mnie unikasz? Dlaczego oskarżasz nas o coś, czego nie było?”


Monika wybuchła płaczem.


– „Bo widzę, jak dobrze się rozumiecie. Jak się śmiejecie. Jak rozmawiacie. A ja... ja czuję, że tracę cię, Pawle.”


Dopiero wtedy zrozumiałam, że to nie ja byłam problemem. Monika bała się, że ich małżeństwo się rozpada. Jej oskarżenia były wynikiem jej lęków, a nie prawdziwych dowodów. Paweł, poruszony jej wyznaniem, objął ją.


– „Nie tracisz mnie. Ale nie możesz oskarżać innych o coś, czego nie ma” – powiedział cicho.
Monika spojrzała na mnie z łzami w oczach.


– „Przepraszam. Nie wiem, co mnie opętało. Bałam się… bałam się, że zostanę sama.”


Tamtego dnia nasza relacja nie wróciła do normy, ale postawiłyśmy pierwszy krok w stronę pojednania. Wiedziałam, że Monika potrzebuje czasu, by znów mi zaufać. Ale jedno było pewne – jej oskarżenia nie wynikały z nienawiści, lecz ze strachu. A ten strach mogłyśmy pokonać razem.