Marek siedział w salonie swojego nowego mieszkania, patrząc na puste ściany. Wspomnienia ostatnich tygodni wracały do niego jak fala, która nie dawała mu wytchnienia. Telefon wibrował na stole, wyświetlając znajomy numer.
– „Marek, musisz mi pomagać!” – głos w słuchawce był natarczywy, niemal błagalny. To była Anka, jego była żona. Marek nie chciał tego odbierać, ale wiedział, że nie uniknie rozmowy.
– „Co się dzieje, Anka?” – zapytał zmęczonym tonem.
– „Sprzedałeś już swoje mieszkanie, prawda? Obiecałeś, że mi pomożesz! Przelej mi te pieniądze, potrzebuję ich na już!”
Marek zamarł. Jeszcze kilka miesięcy temu ich życie wyglądało inaczej. Mieli wspólne plany, dom, marzenia. Ale wszystko się rozpadło – kłótnie, wzajemne oskarżenia, rozwód. W końcu Marek podjął decyzję o sprzedaży ich starego mieszkania, by zacząć od nowa.
– „Anka, przecież rozmawialiśmy o tym. Te pieniądze mają być dla dzieci, na ich przyszłość.”
– „Marek, nie zrozumiesz, co to znaczy być w mojej sytuacji!” – krzyczała. – „Muszę spłacić długi, inaczej mnie zniszczą!”
Przez chwilę w słuchawce panowała cisza, przerywana tylko jej nerwowym oddechem. Marek zacisnął zęby. Wiedział, że Anka nie była szczera – jej „długi” to była gra, w której zawsze chodziło o jedno: wymuszenie pieniędzy.
– „Nie mogę tego zrobić, Anka.”
Głos w słuchawce zmienił się, stając się lodowaty.
– „Jeśli mi nie pomożesz, zniszczę ci życie, Marek. Nie zapomnij, że wiem o tobie wszystko.”
Marek opuścił telefon i spojrzał na ekran. Jej słowa dźwięczały mu w uszach jak ostrzeżenie. Wiedział, że Anka była zdolna do wszystkiego. Pytanie brzmiało: czy naprawdę miał jej ulec?
Telefon zadzwonił ponownie. Tym razem Marek wyłączył dźwięk. Podszedł do okna i spojrzał na nocne niebo. Czuł ciężar odpowiedzialności za swoje życie, za dzieci, za każdą decyzję, którą musiał podjąć. Ale w tym momencie zrozumiał jedno – nie pozwoli, by ktoś nim manipulował. Nawet jeśli miało to oznaczać jeszcze większy dramat.