Zawsze wierzyłam, że rodzina to coś więcej niż wspólne święta czy codzienne rozmowy. To wspomnienia, tradycje, chwile, które pielęgnuje się przez lata, nadając im wyjątkowe znaczenie. Właśnie dlatego rocznica mojego ślubu zawsze była dla mnie dniem pełnym wspomnień i emocji. To nie był zwykły dzień w kalendarzu – to był symbol miłości, którą dzieliłam z moim mężem przez ponad czterdzieści lat. Po jego odejściu ten dzień stał się jeszcze ważniejszy. Był dla mnie jak pomost łączący przeszłość z teraźniejszością.
W tym roku przypadała 45. rocznica. Wstałam rano z nadzieją, że moje dzieci o niej pamiętają, że podzielą się ze mną tym wyjątkowym dniem. Pomyślałam, że może zadzwonią, może przyjadą, może nawet przyniosą mały bukiecik kwiatów, jak to kiedyś robiła moja córka Ania.
Przez cały dzień czekałam. Telefon leżał na stole, a ja co chwilę zerkałam na ekran, sprawdzając, czy nie przegapiłam połączenia. Z każdą godziną moje nadzieje gasły. W końcu zdecydowałam się zadzwonić sama. Wybrałam numer Ani, przekonana, że po prostu zapomniała na chwilę, zajęta pracą i dziećmi.
– Cześć, mamo! Co słychać? – odpowiedziała wesoło, jakby wszystko było w porządku.
– Wiesz, dzisiaj jest nasza rocznica ślubu z tatą – powiedziałam, próbując ukryć drżenie w głosie.
Zapadła chwila ciszy, która wydawała się trwać wieczność.
– Ojej, mamo, przepraszam, kompletnie zapomniałam. Tyle się dzieje w pracy, dzieci chorują, wiesz, jak to jest. Ale wszystkiego najlepszego! – dodała szybko, jakby chciała zamknąć temat.
Jej słowa były jak zimny prysznic. Czy naprawdę to wszystko, co miała do powiedzenia? Czy ten dzień, który dla mnie znaczył tak wiele, był dla niej tylko kolejnym punktem w zapomnianym kalendarzu? Próbowałam z nią porozmawiać, ale szybko zakończyła rozmowę, mówiąc, że musi wracać do swoich obowiązków.
Kiedy odłożyłam telefon, poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Patrzyłam na stół, na którym ustawiłam ramkę z naszym ślubnym zdjęciem. Na nim byliśmy młodzi, pełni marzeń, patrzący na siebie z miłością. Pamiętam, jak Ania zawsze uwielbiała to zdjęcie. Kiedy była mała, często pytała mnie o nasz ślub, o to, jak się poznaliśmy. A teraz? Czy te wspomnienia już nic dla niej nie znaczą?
Wieczorem zapaliłam świecę na stole i postawiłam obok filiżankę herbaty, tak jak robiłam to z mężem przez lata. Siedziałam w ciszy, wspominając nasze wspólne chwile. Każde słowo, każdy uśmiech, każdą rocznicę, którą świętowaliśmy razem. Tego dnia poczułam się bardziej samotna niż kiedykolwiek wcześniej.
Zastanawiam się, czy dla moich dzieci ten dzień ma jeszcze jakieś znaczenie. Czy pamiętają, że to nie tylko rocznica ślubu, ale także symbol miłości, którą starałam się im przekazać przez całe życie? A może w ich świecie takie rzeczy są już bez znaczenia, przykryte ciężarem codzienności i obowiązków?
Jedno wiem na pewno – choć dla mnie ten dzień zawsze będzie świętem, to już nigdy nie będzie taki sam. Bo miłość, którą pielęgnowaliśmy przez lata, teraz wydaje się być tylko wspomnieniem, które noszę w swoim sercu. Sama.