Siedziałam w małej kuchni, patrząc na pusty portfel leżący na stole. Ręce mi się trzęsły, a serce waliło jak oszalałe. To było ostatnie 400 zł z mojej emerytury. Pieniądze, które miałam przeznaczyć na leki, bez których nie mogłam funkcjonować. Zabrakło mi tchu. Jak mogłam to przegapić? Jak mogło do tego dojść?
Kilka godzin wcześniej, moja córka przyszła do mnie w odwiedziny. Była w złym nastroju, jakby coś ją gnębiło. Próbowałam z nią rozmawiać, ale unikała mojego wzroku, a jej odpowiedzi były krótkie i zdawkowe. Wydawało mi się, że coś ukrywa, ale nie chciałam naciskać. Byłam szczęśliwa, że w ogóle przyszła – w ostatnich miesiącach nasze kontakty były coraz rzadsze.
Zorientowałam się, że coś jest nie tak dopiero wtedy, gdy po jej wyjściu otworzyłam portfel. Pustka. Ani grosza. Od razu wiedziałam, co się stało.
Zadzwoniłam do niej. Odebrała po kilku sygnałach, jej głos był drżący.
– Natalia, gdzie są moje pieniądze? – zapytałam bez ogródek.
– Mamo, ja… Ja pożyczyłam je na chwilę, oddam ci – odpowiedziała szybko, jakby miała gotową wymówkę.
– Pożyczyłaś? Bez pytania? Wiesz, na co były te pieniądze! – podniosłam głos, a łzy napływały mi do oczu. – To były pieniądze na leki, Natalia! Jak mogłaś mi to zrobić?
Przez chwilę była cisza. Potem usłyszałam cichy szloch.
– Mamo, przepraszam... Ja nie miałam innego wyjścia. Potrzebowałam ich... – zaczęła, ale nie mogła dokończyć.
– Na co? – spytałam ostrzej, choć w środku czułam, jak moje serce pęka. – Na co potrzebowałaś tych pieniędzy, Natalia?
– Na długi. Oni mnie ścigają, mamo. Nie wiedziałam, co robić – przyznała w końcu, łamiącym się głosem.
Zapadła długa cisza. Z jednej strony czułam gniew i zawód, z drugiej – ból, który widziałam w jej głosie. Moja własna córka była w tarapatach, a ja nie miałam pojęcia, jak jej pomóc. Nie mogłam jednak zapomnieć, że zostawiła mnie bez grosza, wiedząc, jak bardzo potrzebuję tych pieniędzy.
– Natalia, musimy porozmawiać – powiedziałam w końcu, próbując opanować emocje. – Nie mogę tego tak zostawić. Ale musisz mi obiecać, że przestaniesz mnie okłamywać.
Następnego dnia przyszła. Z oczami pełnymi łez opowiedziała mi o swoich problemach – o chwilówkach, które brała, żeby utrzymać się po utracie pracy, o naciskach, które czuła ze strony znajomych. Moje serce bolało, ale wiedziałam, że muszę być stanowcza.
Pomogłam jej znaleźć pomoc, ale postawiłam jasne granice. Miłość matki jest bezwarunkowa, ale zaufanie – nie. Wciąż uczymy się odbudowywać to, co zostało zniszczone tamtego dnia.