Majątek, o którym mowa, nie był ogromny, ale dla mnie i mojego brata Krzysztofa miał wartość nie do opisania. To nasz ojciec zostawił nam dom i kawałek ziemi, mówiąc przed śmiercią:


– „Dbajcie o to razem. To wasze dziedzictwo, wasza przyszłość.”


Byliśmy zgodnym rodzeństwem, a po śmierci rodziców wspólnie podjęliśmy decyzję, że podzielimy się obowiązkami. Ja opiekowałam się domem i ziemią, a Krzysztof, który był bardziej zaradny w sprawach finansowych, zajmował się formalnościami. Przez lata oboje wkładaliśmy w ten majątek całe serce i ciężką pracę. To było nasze życie.


Kiedy Krzysztof się ożenił, cieszyłam się, że znalazł miłość. Jego żona, Eliza, była miła, choć nigdy nie angażowała się w nasze rodzinne sprawy. Z czasem zaczęłam zauważać, że Eliza coraz bardziej wpływa na decyzje Krzysztofa. Zaczęła podpowiadać, jak zarządzać pieniędzmi, sugerować zmiany w naszych planach. Mimo to, ufałam Krzysztofowi – był moim bratem i nigdy nie dał mi powodu, by wątpić w jego uczciwość.


Ale wszystko zmieniło się, gdy Krzysztof niespodziewanie zachorował. Diagnoza była okrutna – choroba postępowała szybko. Cały czas byłam przy nim, pomagając Elizie w opiece.

Myślałam, że w tych trudnych chwilach nasza rodzina jeszcze bardziej się zjednoczy.


Pewnego dnia, gdy siedziałam przy jego łóżku, Krzysztof spojrzał na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.


– „Ewa, chcę, żebyś wiedziała, że zawsze byłaś dla mnie ważna,” powiedział cicho. „Ale musiałem podjąć pewne decyzje…”


Nie zrozumiałam wtedy, co miał na myśli. Dopiero po jego śmierci prawda wyszła na jaw.
Po pogrzebie spotkałam się z prawnikiem, by omówić sprawy związane z majątkiem. Byłam pewna, że wszystko zostanie podzielone zgodnie z wolą ojca – po równo między mnie a Krzysztofa. Ale kiedy prawnik przeczytał testament, poczułam, jakby ktoś wyrwał mi serce.


– „Pan Krzysztof zapisał cały majątek swojej żonie, Elizie,” powiedział prawnik, spoglądając na mnie zza okularów.


– „Jak to?” zapytałam, ledwo łapiąc oddech. „To niemożliwe! Przecież pracowaliśmy na to razem! To miał być nasz wspólny dom, nasza ziemia!”


Prawnik tylko wzruszył ramionami, tłumacząc, że to była decyzja Krzysztofa i nie mogę nic z tym zrobić. W głowie miałam mętlik. Czy naprawdę Krzysztof mógł mnie tak zdradzić? Czy to była decyzja Elizy, która wpłynęła na jego wolę?


Kiedy skonfrontowałam Elizę, jej odpowiedź była zimna i bezduszna.


– „To była decyzja Krzysztofa. Wiedział, że ja najlepiej zarządzę majątkiem. Poza tym, Ewa, masz swój dom, swoje życie. Nie rozumiem, dlaczego to dla ciebie taki problem.”


Jej słowa były jak policzek. To nie chodziło o pieniądze czy ziemię – chodziło o zaufanie, o to, że Krzysztof odrzucił lata naszej wspólnej pracy i naszej więzi.


Dziś patrzę na dom, który był moim życiem, i czuję, że został mi odebrany nie tylko przez prawo, ale także przez brak szacunku do wszystkiego, co razem stworzyliśmy. Czasem zastanawiam się, czy Krzysztof naprawdę chciał, by to tak wyglądało, czy może ktoś podsunął mu ten pomysł w chwili słabości.


Nie wiem, czy kiedykolwiek przebaczę mu tę decyzję. Ale wiem, że to wydarzenie na zawsze zmieniło moje podejście do ludzi, nawet tych, którym ufałam najbardziej.