Nigdy nie myślałam, że moja córka, moja Ania, zdecyduje się na coś takiego. Od małego była dzieckiem pełnym zasad, zawsze wiedziała, co jest dobre, a co złe. Była moją dumą – mądra, utalentowana, szanowana przez innych. Dlatego, kiedy pewnego dnia powiedziała mi, że spotyka się z kimś, kto jest żonaty, poczułam, jakby cały świat się zawalił.
– „Mamo, wiem, co powiesz, ale ja go kocham,” powiedziała, patrząc na mnie z pewnością siebie, której w niej nigdy wcześniej nie widziałam. „On też mnie kocha. Jego małżeństwo to fikcja, mówił mi to wiele razy.”
Na moment zamarłam. Czy naprawdę myślała, że mogę zaakceptować taki układ? Że będę udawać, że wszystko jest w porządku, podczas gdy ona wchodzi w coś, co od początku jest skazane na ból i cierpienie?
– „Ania, kochanie,” zaczęłam, starając się zachować spokój. „To nie jest miłość. Jeśli naprawdę cię kocha, dlaczego nadal jest z żoną? Dlaczego nie ureguluje swoich spraw, zanim zacznie coś nowego?”
Jej twarz momentalnie stężała. Spojrzała na mnie z gniewem, jakby moje słowa były atakiem na jej szczęście.
– „Mamo, nie rozumiesz. Ty zawsze wszystko oceniasz, zawsze wiesz lepiej. On potrzebuje czasu, żeby to wszystko poukładać. Ale ja wiem, że to prawdziwe.”
Prawdziwe. To słowo brzmiało jak echo w mojej głowie. Jak coś, co powtarzała sobie w kółko, by uwierzyć w to kłamstwo. Wiedziałam, że każdy kolejny argument tylko ją oddali, ale nie mogłam milczeć.
– „A co z jego żoną?” zapytałam ostro. „Czy myślałaś o niej? O ich dzieciach, jeśli je mają? Miłość nie buduje się na cudzym nieszczęściu, Ania.”
Te słowa były jak zapalnik. Wstała gwałtownie, patrząc na mnie z gniewem, którego nigdy wcześniej u niej nie widziałam.
– „Nigdy mnie nie rozumiałaś,” powiedziała drżącym głosem. „Zawsze musisz wszystko kontrolować. Ale to moje życie, mamo. Nie twoje.”
Potem wyszła, trzaskając drzwiami. Myślałam, że wróci, że zadzwoni, że spróbuje porozmawiać. Ale mijały tygodnie, potem miesiące, a telefon milczał. Za każdym razem, gdy próbowałam się z nią skontaktować, ignorowała moje wiadomości. Czułam, jak między nami rośnie przepaść, którą sama chciałam naprawić, ale nie wiedziałam jak.
Najgorsze były święta. Patrzyłam na pusty talerz, który zawsze kładłam dla niej przy stole, i nie mogłam powstrzymać łez. Czy zrobiłam coś złego? Czy powinnam była milczeć, udawać, że wszystko jest w porządku? A może właśnie jako matka miałam obowiązek powiedzieć jej prawdę, nawet jeśli wiedziałam, że ją zranię?
Dziś żyję w niepewności. Nie wiem, czy nasza relacja kiedykolwiek się naprawi. Czasem słyszę od wspólnych znajomych, że nadal jest z tym mężczyzną, że wciąż wierzy w jego obietnice. A ja modlę się tylko o to, żeby zrozumiała, że zasługuje na coś więcej – na miłość, która jest czysta, szczera, prawdziwa. Ale czy zdąży to zrozumieć, zanim będzie za późno?