Od zawsze byłam blisko z moją mamą. Była dla mnie kimś więcej niż tylko rodzicem – była przyjaciółką, powierniczką, kimś, kto zawsze mnie wspierał i pomagał w najtrudniejszych chwilach. Dlatego nigdy nie wyobrażałam sobie życia bez niej blisko mnie. Jednak wszystko zmieniło się, kiedy poślubiłam Michała.


Na początku nasza relacja z mężem była idealna. Był czuły, troskliwy, zawsze gotów pomóc i wspierać mnie w moich wyborach. Jednak z czasem, gdy nasze życie zaczęło się stabilizować, a codzienne problemy narastały, jego podejście do mojej mamy uległo zmianie. Zaczął unikać spotkań z nią, a każde jej odwiedziny wywoływały u niego napięcie.

Pewnego dnia, gdy zapytałam go, czy moja mama może przyjechać na obiad, jego reakcja była zaskakująco ostra.


– „Nie chcę, żeby twoja mama tutaj przychodziła,” powiedział chłodno, nawet na mnie nie patrząc.


Zamarłam.


– „Dlaczego? To moja mama, Michał. Przecież zawsze się dogadywaliście…” – próbowałam zrozumieć, co takiego się stało.


– „Nie chcę mieć z nią żadnych kontaktów. Ona wchodzi z butami w nasze życie. Każde jej zdanie to krytyka, każda wizyta to uwagi, jak mamy żyć. Mam tego dość” – odpowiedział, a w jego głosie usłyszałam gniew, którego nigdy wcześniej nie słyszałam.


Poczułam, jak coś we mnie pęka. Z jednej strony rozumiałam, że może moja mama czasem bywała zbyt bezpośrednia, że potrafiła wypowiadać się bez ogródek, ale to przecież była moja mama! Kto, jak nie ona, mógłby odwiedzać nasz dom, moje miejsce, które zawsze było dla niej otwarte?


– „Ale to moja rodzina, Michał. Nie mogę po prostu zerwać z nią kontaktu! To nie jest w porządku…” – odpowiedziałam, próbując ukryć łzy.


– „Twoja rodzina? A co z naszą rodziną, Marto? Nasz dom nie jest miejscem, gdzie każdy może przychodzić i dyktować nam, jak mamy żyć. Albo wybierasz nas, albo ją” – powiedział stanowczo.


Jego słowa zasiały we mnie głęboki ból. Przez następne dni nie potrafiłam przestać myśleć o tym ultimatum, które mi postawił. Każde wspomnienie o mamie, każde jej zdjęcie w naszym domu, stawało się symbolem konfliktu, który zaczął się toczyć w moim sercu.


Pewnego wieczoru, gdy znów próbowałam porozmawiać z Michałem i znaleźć kompromis, zobaczyłam w jego oczach zamknięcie, którego nigdy wcześniej nie widziałam.


– „Michał, proszę… ona jest moją mamą. Nie każ mi wybierać między wami” – błagałam.


– „Nie muszę nic więcej mówić, Marto. Decyzja należy do ciebie” – odpowiedział zimno i wyszedł z pokoju.


Zostałam sama, zagubiona między lojalnością wobec mamy a miłością do męża. Wiedziałam, że cokolwiek wybiorę, coś we mnie na zawsze zostanie złamane. Jakie to życie, gdy serce każe mi walczyć o matkę, a miłość do męża zamyka drzwi przed nią?


W tamtej chwili zrozumiałam, że nasze małżeństwo nigdy nie będzie już takie samo.