Zawsze myślałam, że małżeństwo to partnerstwo, oparte na wsparciu i wzajemnym zrozumieniu. Kiedy po ślubie zamieszkaliśmy z teściową, wiedziałam, że będzie trudno, ale byłam gotowa na kompromisy. Jednak szybko się okazało, że ona miała wobec mnie inne plany.


Już pierwszego dnia po przeprowadzce, teściowa podeszła do mnie z listą obowiązków.


– „Oczekuję, że będziesz dbała o porządek w domu, tak jak ja to robiłam. Zawsze gotowałam dla całej rodziny i codziennie sprzątałam, więc mam nadzieję, że sprostasz moim wymaganiom” – powiedziała, wręczając mi kartkę z wypisanymi zadaniami na cały tydzień.


Byłam w szoku. „To chyba jakiś żart” – pomyślałam. Przecież to nasz wspólny dom, a nie służba! Mimo to postanowiłam spróbować. Może z czasem mnie zaakceptuje, a sytuacja się uspokoi.


Mijały tygodnie, a ja robiłam wszystko, co mogłam. Codziennie gotowałam, sprzątałam, pilnowałam porządku. Jednak zamiast wdzięczności, dostawałam tylko krytykę.

– „Dlaczego w łazience jeszcze nie lśni?” – pytała ostro, rzucając mi krytyczne spojrzenie, kiedy tylko nie było idealnie.


– „Staram się, ale też pracuję, mamo…” – próbowałam tłumaczyć, nieśmiało, bo czułam, że każdy argument spotka się z oporem.


– „Praca? A kto zadba o dom? To nie hotel!” – odpowiedziała lodowatym tonem.


Pewnego dnia, gdy byłam wyczerpana i załamałam się z bezsilności, usiadłam z mężem.


– „Nie mogę tak żyć. Twoja mama oczekuje, że będę służyć jej na każde zawołanie” – powiedziałam, a w oczach miałam łzy.


On spojrzał na mnie z zakłopotaniem.


– „Kochanie, to tylko jej sposób na okazywanie miłości. Jest wymagająca, bo tak została wychowana.”


Czułam, jak gniew we mnie narasta.


– „Ale ja też mam swoje granice! Czy naprawdę uważasz, że mam obowiązek codziennie sprzątać i gotować tylko dlatego, że mieszkamy razem?”


Następnego dnia, gdy po raz kolejny usłyszałam komentarz o nieumytej podłodze, nie wytrzymałam.


– „Mamo, jestem twoją synową, nie służącą. Szanuję cię, ale nie zamierzam być traktowana jak osoba, która ma jedynie spełniać twoje oczekiwania” – powiedziałam stanowczo.


Teściowa spojrzała na mnie z niedowierzaniem, a potem, bez słowa, wyszła z pokoju. Od tamtej pory atmosfera w domu stała się napięta, ale w końcu poczułam, że odzyskałam kontrolę nad swoim życiem. To była walka, ale nie żałuję, że postawiłam granice.