Zaręczyny z Adamem były jednym z najszczęśliwszych momentów w moim życiu. Wszystko wydawało się idealne – on, nasza miłość, wspólne plany. Jednak od początku czułam, że jego mama, pani Krystyna, patrzy na mnie z pewnym dystansem. Jej zimne spojrzenia i wymijające komentarze nigdy nie sprawiały, że czułam się w pełni zaakceptowana. Ale nie przejmowałam się tym zbytnio – Adam był dla mnie najważniejszy, a reszta wydawała się mniej istotna.


Kilka miesięcy przed ślubem Adam wrócił do domu z nietypową prośbą. Powiedział, że jego mama zasugerowała, żebym podpisała intercyzę przed ślubem. Byłam zaskoczona. Czy ona myślała, że poślubię jej syna dla pieniędzy? Poczułam, jak narasta we mnie gniew, ale starałam się zachować spokój.


– Intercyza? Dlaczego? – zapytałam, patrząc na Adama z niedowierzaniem.


– Mama po prostu uważa, że to rozsądne, – odpowiedział, unikając mojego spojrzenia. – Chce się upewnić, że nie ma ryzyka, gdyby... coś poszło nie tak.


"Gdyby coś poszło nie tak?" Czy naprawdę pani Krystyna uważała, że nasz związek może się rozpaść? Byłam wściekła, ale wiedziałam, że to nie Adam za tym stoi, tylko jego matka.


– Więc twoja mama myśli, że mogłabym cię zostawić i zabrać twoje pieniądze? – zapytałam, próbując ukryć narastające łzy.


Adam milczał, a ja zrozumiałam, że pani Krystyna od początku patrzyła na mnie jak na kogoś, kto nie jest godny jej syna. Ale postanowiłam, że to nie zniszczy naszych planów. Zgodziłam się na spotkanie z prawnikiem, aby omówić szczegóły intercyzy, choć w środku czułam gorycz.


Nadszedł dzień spotkania z prawnikiem, a ja byłam przygotowana na najgorsze. Pani Krystyna siedziała naprzeciwko mnie z wyrazem triumfu na twarzy, jakby wygrała walkę, zanim ta się jeszcze zaczęła. Adam milczał, nie wiedząc, co powiedzieć, a ja próbowałam zachować resztki godności.


Ale zanim prawnicy zaczęli omawiać warunki, coś się wydarzyło. Jeden z prawników wspomniał o mojej rodzinie, a w szczególności o tym, kim są moi rodzice. Nie wiedziałam, że mama Adama nie znała tych szczegółów.


Jej twarz natychmiast zmieniła wyraz. Pani Krystyna nagle zbladła, a jej dotychczasowy chłód zamienił się w zakłopotanie. Spojrzała na mnie z nowym wyrazem twarzy – wyrazem, którego nigdy wcześniej nie widziałam. To była twarz kogoś, kto właśnie odkrył, że popełnił ogromny błąd.


– Twoi rodzice są...? – zaczęła mówić, a w jej głosie pojawiła się niepewność.


Moja rodzina była zamożna, ale nigdy nie obnosiłam się z tym. Moi rodzice prowadzili bardzo dobrze prosperującą firmę, a ja zawsze starałam się być skromna i nie pokazywać, kim naprawdę jesteśmy. Ale teraz, kiedy pani Krystyna dowiedziała się, że nie tylko ja nie jestem "złotą żonką", ale i moja rodzina ma majątek większy niż jej własna, wszystko się zmieniło.


– Tak, moi rodzice prowadzą międzynarodowy biznes, – odpowiedziałam zimno, patrząc jej prosto w oczy. – Ale to nigdy nie było istotne dla mnie ani dla Adama.


Nagle cała atmosfera się zmieniła. Pani Krystyna, która jeszcze przed chwilą była gotowa walczyć o intercyzę, teraz wyglądała, jakby chciała wycofać się z tej rozmowy jak najszybciej.


– Może ta intercyza nie jest konieczna, – powiedziała niepewnie, próbując ukryć swoje zawstydzenie.


Poczułam mieszankę ulgi i gniewu. Ulgi, bo wiedziałam, że teraz nie będę musiała podpisywać czegoś, czego nigdy nie chciałam. Gniewu, bo cała ta sytuacja pokazała mi, jak powierzchowne były intencje matki Adama. Dopóki myślała, że jestem "zwykłą" dziewczyną, chciała mnie chronić przed rzekomym zagrożeniem dla swojego syna. Kiedy dowiedziała się, że moi rodzice są zamożni, wszystko to przestało mieć znaczenie.


Tamtego dnia zrozumiałam, że dla niektórych ludzi liczy się tylko to, co masz, a nie to, kim jesteś. Pani Krystyna nigdy mnie nie zaakceptowała, dopóki nie dowiedziała się, że jestem "równą" w jej oczach. Ale ja już nie chciałam tej akceptacji.