To, co miało być ciepłym schronieniem, stało się miejscem, w którym każda chwila przypominała o zdradzie. Krystyna nie mogła uwierzyć, że jej własny syn, dla którego poświęciła wszystko, wyrzucił ją z mieszkania. Przez lata była matką oddaną, która wychowywała go samotnie po odejściu męża. Pracowała ponad siły, by mógł mieć wszystko, co najlepsze – wykształcenie, dom, bezpieczeństwo. Nigdy nie liczyła na wdzięczność, ale na pewno nie spodziewała się tego, co wydarzyło się tamtego dnia.


Krystyna od zawsze myślała, że jej syn, Piotr, będzie jej oparciem na starość. Gdy w końcu dorósł, ożenił się i zamieszkał w tym samym mieszkaniu, gdzie wspólnie spędzali lata, wszystko zaczęło się zmieniać. Początkowo nie dostrzegała drobnych sygnałów – chłodnych spojrzeń, unikania rozmów. Z każdym dniem relacja z synem stawała się coraz bardziej napięta, a jej rola w jego życiu zepchnięta na margines.


Piotr i jego żona zaczęli traktować Krystynę jak intruza. Zaczęły się niewypowiedziane pretensje, irytacja każdym jej gestem, każdą decyzją. Aż w końcu nadszedł ten dzień, którego Krystyna nigdy nie zapomni. Syn, bez wahania i bez litości, powiedział, że musi się wyprowadzić.


– Mamo, potrzebujemy przestrzeni dla siebie – powiedział zimnym głosem, jakby jego słowa nie były ciosami, które rozbijały jej serce. – To nie jest już miejsce dla ciebie. Musisz odejść.


Krystyna patrzyła na niego z niedowierzaniem, jakby nie słyszała tego, co mówił. Jak to możliwe? Jak mogło dojść do tego, że człowiek, któremu poświęciła całe życie, teraz odwraca się od niej w najtrudniejszym momencie? Nie było w nim śladu współczucia, zrozumienia ani wdzięczności.


– Ale... gdzie miałabym pójść? – zapytała cicho, starając się powstrzymać łzy. – To jest mój dom. Tu się wychowałeś, tutaj żyliśmy przez całe lata.


Ale dla Piotra to już nie miało znaczenia. Był zdecydowany. Krystyna musiała opuścić mieszkanie. Nie miała innego wyjścia – spakowała kilka rzeczy, które jej pozostały, i odeszła. Zostawiła za sobą dom pełen wspomnień, miłości, którą kiedyś obdarzała swojego syna, i nadzieję, że kiedyś on doceni jej poświęcenie.


Gdy znalazła się w maleńkim wynajmowanym pokoju, czuła, jakby cały świat zawalił się na nią. Jej życie, które kiedyś było pełne sensu, teraz było pustką. Każdego dnia zastanawiała się, jak to możliwe, że jej własny syn mógł ją tak okrutnie potraktować. Gdzie popełniła błąd? Jak to możliwe, że matka, która oddała wszystko, mogła zostać tak samotnie porzucona?


Krystyna, choć złamana, postanowiła napisać list. Ostatnią próbę zrozumienia tego, co się wydarzyło. List, który miał być dla jej syna świadectwem miłości, bólu i poświęcenia. W każdą linijkę włożyła kawałek swojego serca, każde słowo było jak ostateczny wyraz jej uczuć.


„Piotrze,


Poświęciłam ci całe życie. Od chwili, gdy cię urodziłam, wszystko, co robiłam, było dla ciebie. Byłam gotowa oddać wszystko, żebyś mógł być szczęśliwy. Zrezygnowałam z własnych marzeń, własnych pragnień, bo zawsze najważniejszy byłeś ty.


Pracowałam dniem i nocą, abyś miał, co jeść, abyś mógł chodzić do szkoły, abyś miał wszystko, co mogłam ci dać. Nigdy nie prosiłam o wdzięczność, nigdy nie oczekiwałam, że będziesz mi to wypominał. Ale nie mogę zrozumieć, jak doszło do tego, że teraz, gdy ja potrzebuję pomocy, zostałam sama. Jak to możliwe, że wyrzuciłeś mnie z domu, który był naszym schronieniem? Naszym miejscem na ziemi?


Nie wiem, co się stało między nami. Nie wiem, co zrobiłam, że teraz jestem dla ciebie obca. Ale chcę, żebyś wiedział, że mimo wszystko, mimo tego, jak bardzo mnie zraniłeś, zawsze będę cię kochać. Zawsze będziesz moim synem, a ja twoją matką.


Ale to boli, Piotrze. Boli mnie, że nie widzisz we mnie już tej kobiety, która cię wychowywała, troszczyła się o ciebie i kochała bezwarunkowo. Mam nadzieję, że kiedyś zrozumiesz, jak bardzo mnie zraniłeś i że znajdziesz w sobie odwagę, by to naprawić.


Twoja matka.”


Krystyna nie wiedziała, czy list cokolwiek zmieni, ale musiała spróbować. Zawiozła go do mieszkania syna, zostawiając go w skrzynce na listy, i odeszła, nie oczekując cudów. W jej sercu była pustka, ale wiedziała, że zrobiła wszystko, co mogła.


Minęły tygodnie, a od Piotra nie było żadnego znaku. Krystyna nauczyła się żyć z tą pustką, choć każdy dzień był dla niej coraz trudniejszy. Czasem zastanawiała się, czy kiedykolwiek dostanie odpowiedź, czy jej syn zrozumie, co stracił.


Jednak pewnego dnia, gdy najmniej się tego spodziewała, listonosz przyniósł jej odpowiedź. Koperta, z adresem jej syna, była jak cios w serce, ale Krystyna wiedziała, że musi ją otworzyć. W środku znajdowało się tylko jedno zdanie:


„Mamo, przepraszam. Chciałbym wszystko naprawić.”


Łzy spłynęły po jej policzkach. Może jeszcze nie wszystko było stracone. Może miłość matki była silniejsza niż wszystko, co ich rozdzieliło.