Teściowa zaprosiła mnie na herbatę, co było dla mnie sporym zaskoczeniem. Zazwyczaj nasze relacje były poprawne, ale dość chłodne. Nie spodziewałem się, że pewnego dnia zadzwoni, proponując spotkanie przy ciastach. Zgodziłem się z czystej grzeczności, nie podejrzewając, że to będzie jedno z najbardziej zaskakujących spotkań w moim życiu.


Kiedy wszedłem do jej domu, powitała mnie z uśmiechem, a na stole stały już pięknie wypieczone ciasta i świeżo zaparzona herbata. Jej serdeczność od razu wydała mi się nienaturalna. Zajęliśmy miejsca, rozmawiając na luźne tematy, jak pogoda czy plany na weekend. Ale czułem, że coś jest nie tak. Coś wisiało w powietrzu.


Po chwili, teściowa odłożyła filiżankę i patrząc mi prosto w oczy, przeszła do sedna:


— Wiesz, synku — zaczęła łagodnym tonem — Rozmawiałam z twoją żoną. Ona tak ciężko pracuje w domu, opiekuje się dziećmi i domem, a ty jesteś ciągle w pracy. To niesprawiedliwe, żeby cała odpowiedzialność finansowa spadała na was oboje. Pomyślałam, że mogłabyś oddawać mi połowę swojej pensji.


Zamurowało mnie. Próbowałem wyobrazić sobie, czy to jakiś żart, ale jej poważny wyraz twarzy sugerował, że to, co mówi, jest dla niej zupełnie normalne. Zaczęła rozwijać temat, tłumacząc, że przecież ona mogłaby te pieniądze zainwestować w przyszłość naszej rodziny albo pomóc nam w trudniejszych chwilach.

— Ale dlaczego miałbym oddawać połowę mojej pensji? — zapytałem w szoku. — Przecież to nasza rodzina, nasze wydatki...


Teściowa nie dała za wygraną. Mówiła o tym, jak trudne były czasy, kiedy ona wychowywała swoje dzieci i że teraz to ja powinienem w jakiś sposób odwdzięczyć się za całą jej pomoc. Powoli zaczynałem rozumieć, że nie chodzi o dobro naszej rodziny, ale o jej chęć kontroli.


Wyszedłem z domu teściowej, nadal będąc w szoku. Nigdy nie spodziewałem się, że kiedykolwiek usłyszę takie żądanie.